Zgadnijcie co jest jutro! Jutro jest Dzień Dziękczyniena (Thanksgiving Day). Nie, nie zamierzam piec indyka, bo nie jesteśmy sami z mężem w stanie go zjeść. Ja nawet niespecjalnie przepadam za indykiem, a jak już to takim z wolnego chowu a nie z klatki, z której nawet nie widział jak wygląda trawa i słońce. Nie jestem też typem mięsożercy. Jeśli jakieś mięcho w siebie wcisnę, to zwykle dzieje się to raz czy dwa w miesiącu. O wiele bardziej wolę owoce morza :)
Dzisiaj zorganizowaliśmy sobie Dzień Dziękycznienia w szkole ESL. Uwielbiam te momenty, kiedy możemy razem zasiąść do stołu, posilić się i porozmawiać, a przy okazji zbliżyć się do siebie i nieco lepiej poznać, zwłaszcza, że w takim międzynarodowym gronie naprawdę jest o czym rozmawiać i co opowiadać. Żałuję tylko, że nie wszystkim udało się uczestniczyć w uczcie, ale i tak było nas całkiem sporo. Nasza międzynarodowa grupka składała się z Włoszki (nauczycielka), Amerykanina (mąż naszej nauczycielki służący w amerykańskich siłach powietrznych - odwiedził nas w czasie swojej przerwy na lunch), Kolumbijka (była mieszkanka kolumbijskiej stolicy - Bogoty), Meskykanka, Filipinka (jeśli tak się mówi na mieszkankę Filipin, ale jakby co to proszę krzyczeć na mnie ;)), Rosjanka, Kurd oraz Polka (ja).
A skoro uczestnicy uczty byli z różnych krajów, na stole gościły dania nietypowe dla amerykańskiego Thanksgiving Day. Nie, nikt nie przyniósł indyka (z resztą komu by się chciało ;)). Ode mnie grupa dostała krokiety z kapustą kiszoną i grzybami - chyba smakowało, gdyż machnęłam z 17 sztuk, a zostały 3 (czekałam na to aż coś zostanie, żeby zabrać do domu, bo nie zrobiłam żadnych zapasów :D). Rosjanka przygotowała ciasto zwane u nich Napoleonem/Napoleonką? Wiem, że chyba w Polsce też jest to popularne ciasto, ale ja się z nim nie zetknęłam osobiście. Słyszałam jedynie tu i ówdzie z ust innych "robię Napoleona," więc nazwa nie była mi obca. Pyszne ciasto!!! Koreanka przyniosła nam koreańskie spaghetti, Kurd zrobił kurczaka (z wolnego chowu!, nie z Wlamarta :P) w curry - również pyszny, ryż i saładkę. Trochę się chłopak napracował. Filipinka poczęstowała nas daniem z kurczaka, którego nazwy nie pamiętam niestety. Kolumbijka przyniosła babeczki, a nasza nauczycielka makaron zapiekany w kremowym sosie z warzywami i serem... i to chyba tyle z jedzenia. Niestety było go trochę za dużo, ale przynajmniej zrobiłam zapas na dwa dni :D
Moje krokiety i babeczki, które przyniosła Kolumbijka. |
Babeczki, zapiekany makaron od nauczycielki, ryż od Kurda, dalej mięso od Filipinki. |
Kurczak z curry i saładka od Kurda, czekoladowe kulki i koreańskie spaghetti od Koreanki. |
Napoleon od Rosjanki i ciasto owocowe od Meksykanki. |
Moja porcja koreańskiego spaghetti. To różowe coś to jakieś rybne coś ;) Nie wiem jak to się nazywa :D |
Korzystając z okazji, że odwiedził nas mąż naszej nauczycielki służący w Air Force, postanowiłam wykorzystać sytuację i zapytać go gdzie (w których stanach i jakich krajach) miał okazję przebywać podczas swojej kariery w wojsku. A kiedy zauważyłam, że chętnie opowiada o sobie, to postanowiłam ciagnąć dalej za język i tak oto dowiedziałam się, że jego kariera rozpoczęła się od Idaho, USA, poprzez Włochy (gdzie poznał swoją żonę, choć na początku przyznał, że nie planował szukać nikogo na stałe, tylko dobrze się w Europie zabawić ;), ale spotkał naszą Mrs. G. i... dalej już dobrze bawił się z nią podróżując po różnych Europejskich krajach). Czy w Polsce był? Był ;) a nawet współpracował z polskimi żołnierzami. Pozwolę sobie wkleić dialog, ale po polsku, żeby każdy mógł zrozumieć:
- "Polacy mówili często takie jedno słowo, ale nie pamiętam co to było... A słyszałem je później wszędzie na ulicy czy w sklepie"
ja: "Czy to słowo zaczyna się na K?" (byłam pewna, że to o to słowo chodzi ;))
- "Nie wiem, powiedz, może to sobie przypomnę"
ja: "Ku*wa?"
- "Tak! Ku*wa!"
ja: "Haha, wiedziałam"
- "Co to właściwie znaczy?"
ja: "Ku*wa ma wiele znaczeń. Może to być prostytutka, ale można tez użyć tego słowa, kiedy jesteśmy wkurzeni bo np. przywaliliśmy o kant stołu. Tak naprawdę dzisiaj niektórzy Polacy używają tego słowa jako przecinka, wykrzyknika czy kropki w zdaniu..."
- "A pamiętam jak Polacy wołali do mnie 'Ej, ku*rwa, chodź do nas!' i myślałem, że mówią to bo uważają mnie za niedobrego człowieka"
ja: "Nie, ta 'ku*wa' to akurat służyła jako przecinek"
- "Haha, no często to mówili. A pamiętam, że raz zapytali się mnie czy chcę się napić herbaty przed pracą, a ja mówię, że bardzo chętnie i wiesz... herbata to dla mnie torebka herbaty i woda, a oni faktycznie zrobili mi herbaty, ale z prądem. Wlali do niej tej wódki takiej... z trawą w środku i taki zwierzak był na butelce... taki duży zwierzak, na którego Indianie polowali... nie pamiętam nazwy..."
ja: "Coś jak bizon?"
- "Tak! Coś jak bizon!"
ja: "Aaa, masz na myśli żubrówkę?"
- "Tak! Żubrówka! No i wlali mi tej żubrówki do herbaty, a ja się kapnąłem dopiero kiedy dałem łyka i kurczę, musiałem odmówić wypicia reszty, bo za chwilę miałem pilotować samolot! I jaka była ich reakcja? 'Ku*wa' znów! Haha! Tak... lubię Polaków, fajni ludzie. A raz, kiedy byłem w Krakowie to spuszczono mi łomot."
ja: "Polacy?"
- "Nie, Rosjanie. Bo wiesz... w tym Krakowie było dużo klubów ze striptizem i przed tymi klubami stali Rosjanie, którzy naganiali facetów z ulicy, żeby weszli oglądać panienki. Ja i mój kolega akurat wracaliśmy do hotelu, kiedy usłyszałem jak ten Rosjanin nas woła i mówi 'Chodźcie do naszego klubu i pooglądajcie sobie panny. Mamy piękne kobiety prosto z Rosji!', a ja nie chciałem tam wchodzić i mówię do tego Rosjanina, że nie dzisiaj, a on wyzwał mnie i kolegę od pedałów. Moja duma tego nie zniosła i podszedłem do Rosjanina i nie wiem co ja sobie wtedy myślałem, bo byłem od niego dużo mniejszy i słabszy, ale spojrzałem mu prosto w oczy i pokazałem środkowy palec.... ojj wtedy się zaczęło. Dostałem taki łomot, że gdyby polska policja nie zainterweniowała, to nie wiem czy wróciłbym do hotelu cały tej nocy. Na pamiatkę zostało mi kilka zadrapań i sińce na obitej twarzy. Ależ ja byłem głupi za młodu. Haha!"
Ech, takich opowieści mogłabym słuchać godzinami. Ubolewam, bo dużo sobie nie pogadaliśmy, gdyż skończyła się jego przerwa na lunch i musiał wracać do swoich obowiązków.
- "Polacy mówili często takie jedno słowo, ale nie pamiętam co to było... A słyszałem je później wszędzie na ulicy czy w sklepie"
ja: "Czy to słowo zaczyna się na K?" (byłam pewna, że to o to słowo chodzi ;))
- "Nie wiem, powiedz, może to sobie przypomnę"
ja: "Ku*wa?"
- "Tak! Ku*wa!"
ja: "Haha, wiedziałam"
- "Co to właściwie znaczy?"
ja: "Ku*wa ma wiele znaczeń. Może to być prostytutka, ale można tez użyć tego słowa, kiedy jesteśmy wkurzeni bo np. przywaliliśmy o kant stołu. Tak naprawdę dzisiaj niektórzy Polacy używają tego słowa jako przecinka, wykrzyknika czy kropki w zdaniu..."
- "A pamiętam jak Polacy wołali do mnie 'Ej, ku*rwa, chodź do nas!' i myślałem, że mówią to bo uważają mnie za niedobrego człowieka"
ja: "Nie, ta 'ku*wa' to akurat służyła jako przecinek"
- "Haha, no często to mówili. A pamiętam, że raz zapytali się mnie czy chcę się napić herbaty przed pracą, a ja mówię, że bardzo chętnie i wiesz... herbata to dla mnie torebka herbaty i woda, a oni faktycznie zrobili mi herbaty, ale z prądem. Wlali do niej tej wódki takiej... z trawą w środku i taki zwierzak był na butelce... taki duży zwierzak, na którego Indianie polowali... nie pamiętam nazwy..."
ja: "Coś jak bizon?"
- "Tak! Coś jak bizon!"
ja: "Aaa, masz na myśli żubrówkę?"
- "Tak! Żubrówka! No i wlali mi tej żubrówki do herbaty, a ja się kapnąłem dopiero kiedy dałem łyka i kurczę, musiałem odmówić wypicia reszty, bo za chwilę miałem pilotować samolot! I jaka była ich reakcja? 'Ku*wa' znów! Haha! Tak... lubię Polaków, fajni ludzie. A raz, kiedy byłem w Krakowie to spuszczono mi łomot."
ja: "Polacy?"
- "Nie, Rosjanie. Bo wiesz... w tym Krakowie było dużo klubów ze striptizem i przed tymi klubami stali Rosjanie, którzy naganiali facetów z ulicy, żeby weszli oglądać panienki. Ja i mój kolega akurat wracaliśmy do hotelu, kiedy usłyszałem jak ten Rosjanin nas woła i mówi 'Chodźcie do naszego klubu i pooglądajcie sobie panny. Mamy piękne kobiety prosto z Rosji!', a ja nie chciałem tam wchodzić i mówię do tego Rosjanina, że nie dzisiaj, a on wyzwał mnie i kolegę od pedałów. Moja duma tego nie zniosła i podszedłem do Rosjanina i nie wiem co ja sobie wtedy myślałem, bo byłem od niego dużo mniejszy i słabszy, ale spojrzałem mu prosto w oczy i pokazałem środkowy palec.... ojj wtedy się zaczęło. Dostałem taki łomot, że gdyby polska policja nie zainterweniowała, to nie wiem czy wróciłbym do hotelu cały tej nocy. Na pamiatkę zostało mi kilka zadrapań i sińce na obitej twarzy. Ależ ja byłem głupi za młodu. Haha!"
Ech, takich opowieści mogłabym słuchać godzinami. Ubolewam, bo dużo sobie nie pogadaliśmy, gdyż skończyła się jego przerwa na lunch i musiał wracać do swoich obowiązków.
Niestety nie wszystkie historie były tak zabawne... Wspomniany przeze mnie wcześniej chłopak z Iraku (Kurd) niestety nie miał w życiu kolorowo. Okazało sie, że kiedy jeszcze mieszkał w Iraku, zabito tam dwóch jego braci jeszcze za czasów rządów Saddama Husaina. Jeden z jego braci został zamrodowany, drugi powieszony. Właściwie na świecie ma tylko siostrę i szwagra, którzy również przybyli do USA.
Trudno sobie to wyobrazić... trudno sobie wyobrazić w ogóle, że ludzie przeżywający takie tragedie są tak blisko nas.
Sam Kurd, to bardzo miły i sympatyczny młody chłopak o delikatnym głosie. Pomimo tego, co przeżył, widać, że teraz cieszy się życiem i chodzi z uśmiechem na twarzy. Dobrze sobie w życiu radzi i naprawdę podziwiam chłopaka.
To by było na tyle z dzisiejszego Dnia Dziękczynienia, choć wiem, że prawdziwe święto jest jutro. Mam nadzieję (choć w sumie już są takie plany), że równie miłe spotkanie przy pysznym jedzeniu zrobimy sobie przed Świętami Bożego Narodzenia. Może nawet postawimy choinkę w sali? :)
P.S. Jeśli czyta ten blog jakaś dziewczyna z Raleigh, NC, która chciałaby poznać inna dziewczynę z Raleigh (Polkę), to proszę skrobnąć do mnie na maila, to Was wymienię namiarami. ;)