Monday, July 8, 2013

Domowe Laboratorium - Biology Lab 102

Pamiętam, że jeszcze kilkanaście lat temu byłam bardzo podekscytowana na myśl o tym, że będę mieć w szkole lekcje chemii. Wyobrażałam sobie pływające w zlewkach i probówkach kolorowe płyny, wybuchowe eksperymenty, badania, doświadczenia, ogółem mówiąc, myślałam, że będzie dużo zajęć tzw. "hands on"! Jakież było moje rozczarowanie, kiedy podczas pierwszej lekcji chemii kazano nam się nauczyć na pamięć tablicy Mendelejewa, pokazano nam probówki, ale właściwie nikt oprócz nauczyciela nie mógł ich dotknąć. Potem zaczęło się pisanie równań chemicznych, albo raczej przepisywanie ich z tablicy, i niby sporo rozumiałam i uczyłam się chętnie licząc że pewnego dnia nadejdzie ten moment, że i ja dostanę do ręki probówkę i zlewkę... hmm no i się nigdy nie doczekałam. Straciłam też serce do chemii wtedy, kiedy nauczyciel zaczął ewidentnie faworyzować jedną z uczennic i nie byłam to ja, mimo, że ja też się starałam. Zapał prysł jak bańka mydlana. W liceum już szło mi gorzej. Nie chciało mi się, nie miałam ochoty na naukę tego przedmiotu, bo już wiedziałam, że oprócz rozpisywania głupich reakcji chemicznych nie będzie się tam działo nic ciekawszego.

Wczoraj rozmawiałam z moim mężem na temat biologii, kiedy nagle zapytał mnie czy rozcinaliśmy żaby na lekcji. Jak sie później okazało, oni rozcinali nie tylko żaby, ale i kałamarnice. A ja? Hm... hodowałam pleśniaka, zbierałam liście do zielnika, robiłam jakieś doświadczenie z pieczarką, moczyłam kość od kurczaka w occie, patrzyłam na różne rzeczy pod mikroskopem, i to by było na tyle... żadnych żab, żadnych kałamarnic, żadnych kolorowych płynów, probówek i zlewek... Co prawda nie wiem czy chciałabym rozcinać żabę, bo żal by mi było zwierzaka, ale z drugiej strony... może dzięki temu nauczylibyśmy się więcej? Na to pytanie pewnie już nie poznam odpowiedzi.

A teraz pokażę Wam taka małą rzecz, przez którą chodziłam podekscytowana przez ponad 2 tygodnie - moje własne mini laboratorium. W końcu mam to, co chciałam, w końcu są zajęcia "hands on". Tak właśnie wygląda Biology 102 Lab Class :) - zlewki, probówki, kolorowe mikstury itp. 
































Moje laboratorium zorganizowałam sobie w kuchni. Poniżej możecie zobaczyć przygotowania do pierwszego doświadczenia - sprawdzanie odczynu pH różnych domowych cieczy.


A powyżej taka jakby galaretka, którą następnie się kroiło na kostki różnej wielkości i wkładało do octu. Doświadczenie to miało potwierdzić fakt, że komórki muszą się dzielić, gdyż składniki odżywcze oraz tlen muszą szybko przenikać wgłąb komórki by ta mogła przetrwać.

Kiedy włożyłam kosteczki do octu mogłam zaobserwować w jaki sposób ich wielkość wpływa na szybkość przenikania octu do wnętrza kostki. Od zewnątrz kostka stawała się żółta, dlatego można było zauważyć jak daleko ocet się wchłonął w ciągu 7 minut.

Tutaj możecie obejrzeć to doświadczenie: 

A na koniec bonus w postaci kota :D

Monday, July 1, 2013

Help me, please! :)

Powoli powinnam się zacząć zastanawiać jaki kurs z informatyki wziąć, a do wyboru mam m.in. (podam te, które mnie interesują):

1. Illustration Graphics (introduction to illustration graphics using Adobe Illustrator)
2. Introduction to digital image editing using Adobe Photoshop.
3. Introduction to Digital Video Editing

Który może okazać się najbardziej przydatny i dlaczego?

Czekam na komentarze ;)

P.S. W nastepnym poście pokażę Wam moje domowe laboratorium :D