W poprzednim poście pisałam, że kolejny będzie o samochodach, ale jestem wciąż w trakcie zbierania materiałów (głównie zdjęć) na ten temat, więc stwierdziłam, że napiszę w międzyczasie trochę o dniu dzisiejszym.
Wstałam o nieludzkiej porze (jak dla mnie) - 6:00 rano, aż chce się zaśpiewać, że "to dla mnie noc" ;) Za oknem ciemno, ale jestem umówiona z K. (ta Polką, którą niedawno poznałam), gdyż dziś razem wybieramy się do pobliskiego College'u by zapisać się na zajęcia English as a Second Language. Zwlekam się więc z łóżka i gnam pod prysznic licząc, że letnia woda mnie dobudzi. Jakimś cudem zdążyłam się wyszykować do 7:30 AM. Podjechała K. Już wiemy, że przez trzy kolejne godziny będziemy przechodziły testy z angielskiego mające na celu przydzielenie nas do grup na odpowiednim dla nas poziomie. Nie wiemy jednak czego się spodziewać, gdyż żadna z nas nigdy nie musiała przechodzić 3-godzinnego testu by zapisać się na ESL classes, ale dało nam to nadzieję, że w tej szkole podchodzą do sprawy ESL poważnie.
Dotarłyśmy na miejsce, weszłyśmy do budynku i znalazłyśmy odpowiednią salę. Na korytarzu czekało już kilka osób, z tego co się zdążyłam zorientować była tam kobieta z Puerto Rico oraz młoda Niemka i kilka innych osób, ale nie miałam czasu wypytywać o pochodzenie, bo za chwilę pojawiła się babka, która miała się nami, świeżymi uczniami ESL, zająć.
Po wejściu do sali dostałyśmy listę na którą trzeba było się wpisać. Pierwsza wpisała się K., a ja zaraz za nią i odesłano nas spowrotem na ławkę na korytarzu. Po kilku minutach K. została zawołana znów do sali na rozmowę, a ja kilka minut po niej.
"How can I help you?"
ja: "I'm here to sign up for ESL classes."
"Oh great! Have a seat and we're gonna fill out some paperwork."
Żeby zapisać się na zajęcia potrzebny był numer SSN oraz jakiś dowód osobisty ze zdjęciem i datą urodzenia (tuatj miałam przyszykowaną GC oraz Military ID w razie czego - ale to drugie wystarczyło).
Następnie dostałam kilka pytań typu skąd jestem, na jakim etapie skończyłam edukację i gdzie, czy skończyłam high school w Polsce, czy mam prawo jazdy. Babka z którą rozmawiałam była bardzo miła i uśmiechnięta i całe szczęście nie spytała mnie jakie dokładnie mam wykształcenie i co studiowałam w Polsce, bo bałam się, że jak usłyszy, że był to angielski, to skreśli mnie z listy i powie coś w stylu "Ty tu nie masz czego szukać" ;)
Po wypełnieniu dokumentów zostałam pokierowana do innej sali na test. Tak, test trwał 3 h!!! Było to głównie czytanie ze zrozumieniem - krótki tekst i odpowiedzi A, B, C lub D, słuchanie, potem znów czytanie ze zrozumieniem, ale tym razem chodziło o rzeczy bardziej przydatne w życiu codziennym np. wypełnianie czeków, czytanie instrukcji obsługi, interpretowanie różnych oznakowań, znaków, ostrzeżeń z tabliczek itp. i znów słuchanie, które również było skierowane głównie na rzeczy przydatne w życiu codziennym jak np. słuchanie prognozy pogody, interpretacja rozmowy telefonicznej itp., ponieważ zajęcia ESL nie polegają tylko i wyłącznie na ćwiczeniu języka angielskiego, ale też mają za zadanie przygotować do funkcjonowania czy też do życia w USA.
Przez cały test czułam i słyszłam jak mój żołądek domaga się jedzenia, czułam też jak moje ręce i nogi drżą z zimna (nie wiem jaką tam temperaturę mieli, ale klimatyzacja mnie kiedyś wykończy... chyba muszę dodać to do listy rzeczy, których w USA nie lubię) w dodatku walczyłam ze znudzeniem, kiedy słuchałam po dwa razy tego banalnie prostego zadania ze słuchania, a nie można było sobie niczego przyspieszyć lub pominąć. Dlaczego mówię, że było banalnie proste? Sami zobaczcie - oto przykład zadania na teście (jednego z tych początkowych i najprostszych, bo jak to zwykle bywa im dalej w las tym ciemniej i gęściej, ale póki co nie mogę sobie przypomnieć tych trudniejszych zadań ze słuchania, tylko to jedno krąży mi gdzieś nad głową ;)
Słyszycie w słuchawkach jak facet mówi: "My wife is pregnant. We are very happy!" i macie do tego wybrać odpowiednią odpowiedź z podanych trzech (tak jakbyście prowadzili z nim rozmowę):
a). I don't know.
b). Oh, that's bad.
c). Congratulations!
I potem znów powtórka tego samego. I tak przez kolejne 30 zadań.
Te odpowiedzi też nie są nigdzie zapisane, tylko słyszycie je w słuchawkach, bo dostajecie jedynie kartę z literkami A, B, C, gdzie zakreślacie od razu odpowiedź.
Nareszcie koniec testów. Oddaję swoją kartę odpowiedzi i wychodzę na korytarz. Widzę, że babka, której dałam moją kartę wręcza ją komuś innemu, a ta osoba znika za drzwiami. Ja siadam na ławce i tak czekam sobie na wyniki. Po kilkunastu minutach z sali wychodzi babka z szerokim uśmiechem w stylu "Jaja sobie robisz?" ;) podchodzi do mnie i mówi ... "Ok... You did excellent. You will need to take a test again."
ja: "Again? Will I have to take the entire test again?" Zrobiłam wielkie oczy. (Nie wierzą mi, czy co? Nie, kurcze, ja już chcę stąd wyjść bo umrę z głodu i z zimna)
- "No, just listening"
ja: "But what's the purpose of testing me again?"
- "Because we will put you in a group at a higher level"
ja: "So is the listening test gonna be different?"
- "Yes, it will be different and more difficult. You can come over next time or whenever you want to take the test because, I guess, you don't want any more testing today."
(No, oczywiście, że nie!)
(No, oczywiście, że nie!)
;)
Jestem zatem pełna nadzieji, że trafię do grupy w której się czegos nowego dowiem :D Wheee!
Super opis:)Przypomnialy mi sie moje poczatki gdy bralam ESL:)
ReplyDeleteDzięki za ten opis! Dobrze wiedzieć, na co ewentualnie muszę się przygotować :D
ReplyDeleteTez wybierasz sie na ESL? Takie wlasnie tez jest zadanie tego bloga :)
Delete