Wczoraj (w sobotę) miałam okazję zobaczyć swój pierwszy mecz baseballowy na stadionie. Mimo, iż sporty wolę uprawiać (o ile nie muszę z nikim konkurować), a nie podziwiać, to oglądanie tego meczu wśród innych kibiców było prawdziwą przyjemnością i niezapomnianym przeżyciem.
Jeśli kiedykolwiek oglądaliście film, w którym baseball pojawił się choćby przez krótką chwilę, to prawdopodobnie widzieliście to, co ja widziałam wczoraj przez cały wieczór ;) Baseball kojarzy mi się głównie z filmami w których gra Adam Sandler (który też z tego, co wiem jest jednym z największych fanów baseballu w Hollywood):
Zasad gry też, jak pewnie niektórzy z Was, nauczyłam się właśnie z amerykańskich filmów ;)
Mecz odbył się w Baltimore. Przed wyjazdem długo zastanawiałam się czy zabrać ze sobą Nikona czy Samsunga haha ;) W końcu padło na Samsunga, bo cyfrówka jest lżejsza, a wczoraj był tutaj niezły ukrop i nie miałam ochoty za dużo ze sobą dźwigać, także przepraszam za mniej ciekawą jakość zdjęć.
Wyjechaliśmy do Baltimore w miarę wcześnie, żeby mieć czas na spokojne zaparkowanie auta. Niestety nic to nie dało, bo w mieście korki.
My wpakowaliśmy się w kolejkę za autobusem, więc nawet nie widzieliśmy jak długi jest korek przed nami.
W końcu dotarliśmy do parkingu specjalnie przygotowanego dla kibiców. Cena zaparkowania samochodu - $10 ;)
Zdjęcie zrobiłam już w domu :P |
Gdzieniegdzie widać już było przechadzające się tłumy fanów tutejszej drużyny baseballowej - Orioles, a można było ich rozpoznać po pomarańczowych koszulkach lub białych albo czarnych koszulach z pomarańczowymi akcentami i oczywiście napisem O's lub Orioles.
My udaliśmy się wprost po zabukowane wcześniej bilety...
i już jesteśmy na stadionie...
Sam stadion robi wrażenie, jest wielki. Niektórzy już zajadają się hamburgerami i frytkami, a do tego popijają piwo lub inny napój gazowany, którego w USA nazywa się "sodą". Jest jeszcze wcześnie i stadion świeci pustkami, a w dodatku jesteśmy nie na swoich siedzeniach ;) więc zmywamy się, żeby zobaczyć co dzieje się wokół stadionu... A tam? Co ja "pacze"! Polish Sausage!!! ;)
I oczywiście, czym innym można zajadać się na meczu, jeśli nie HOT DOGAMI! ;) Nawet w kolejce po hot dogi można było oglądać mecz na umieszczonych po bokach plazmach (zdjęcie robiłam zanim rozpoczął się mecz, więc nic na nich jeszcze nie ma :P)
Wróciliśmy na stadion:
Patrol z powietrza, żeby syfu nie było :D
Jak widać na stadionie dominuje pomarańcz fanów Orioles. Czerwone koszulki nosili kibice Washington Nationals. My usiedliśmy dość niefortunnie pomiędzy kibicami Orioles i Nationals... więc bez wzgędu na to, która drużyna wygrywała z jednej strony słyszeliśmy "Yeah!" a z drugiej "Booo!" ;)
Przed meczem przyszedł czas na odśpiewanie hymnu - dlatego wszyscy wstajemy:
W przerwie i ja poszłam po hot dogi ;)
Telebim na którym podczas przerw można było zobaczyć różne zabawne sytuacje jak np. kibiców, którzy tańczyli w przebraniach lub bez, albo grali na skrzypcach czy robili inne dziwne rzeczy. Mnie się podobało! :D
A podczas meczów widzieliśmy tu wszystkie strajki, ałty, spisy zawodników itp.
Widać już chmury, zbliża się ciemność ;) Ale stadion jest dobrze oświetlony, więc szafa gra :D
Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć siatkę, która ma na celu zabezpieczenie kibiców przed uderzeniem z odbitej piłki. Amerykanie zdawali się nie przejmować ewentualnym urazem, więc kiedy piłka odbiła się w ich stronę - każdy aż wstawał z miejsca, żeby ją złapać ;) Nie ma to jak zdobyta suwenira po meczu :D
Podobała mi się też muzyka, którą grali w przerwach ;) wtedy też możnabyło zobaczyć najwięcej roztańczonych kibiców ;)
Mecz zakończył się zwycięstwem Washington Nationals...
My udaliśmy się wprost po zabukowane wcześniej bilety...
To zdjęcie również zrobiłam po powrocie do domu :P |
i już jesteśmy na stadionie...
Sam stadion robi wrażenie, jest wielki. Niektórzy już zajadają się hamburgerami i frytkami, a do tego popijają piwo lub inny napój gazowany, którego w USA nazywa się "sodą". Jest jeszcze wcześnie i stadion świeci pustkami, a w dodatku jesteśmy nie na swoich siedzeniach ;) więc zmywamy się, żeby zobaczyć co dzieje się wokół stadionu... A tam? Co ja "pacze"! Polish Sausage!!! ;)
I oczywiście, czym innym można zajadać się na meczu, jeśli nie HOT DOGAMI! ;) Nawet w kolejce po hot dogi można było oglądać mecz na umieszczonych po bokach plazmach (zdjęcie robiłam zanim rozpoczął się mecz, więc nic na nich jeszcze nie ma :P)
Zdobyliśmy też darmowe koszulki (oboje dostaliśmy XL - kę, więc moja służy mi jako piżama :D) :P za wypełnienie ankiety o samochodach, ale nie załozyliśmy ich na meczu, bo w czerni można było się tylko usmażyć przy 35 stopniach C:
Patrol z powietrza, żeby syfu nie było :D
Jak widać na stadionie dominuje pomarańcz fanów Orioles. Czerwone koszulki nosili kibice Washington Nationals. My usiedliśmy dość niefortunnie pomiędzy kibicami Orioles i Nationals... więc bez wzgędu na to, która drużyna wygrywała z jednej strony słyszeliśmy "Yeah!" a z drugiej "Booo!" ;)
Tutaj widzimy maskotkę drużyny :D (pierwsza postać od prawej) Uprzedzając Wasze pytania - tak miała wentylację w kostiumie ;) |
Przed meczem przyszedł czas na odśpiewanie hymnu - dlatego wszyscy wstajemy:
Zawodnik drużyny Washington Nationals |
W przerwie i ja poszłam po hot dogi ;)
WANNA HOT DOG? |
Telebim na którym podczas przerw można było zobaczyć różne zabawne sytuacje jak np. kibiców, którzy tańczyli w przebraniach lub bez, albo grali na skrzypcach czy robili inne dziwne rzeczy. Mnie się podobało! :D
A podczas meczów widzieliśmy tu wszystkie strajki, ałty, spisy zawodników itp.
Widać już chmury, zbliża się ciemność ;) Ale stadion jest dobrze oświetlony, więc szafa gra :D
Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć siatkę, która ma na celu zabezpieczenie kibiców przed uderzeniem z odbitej piłki. Amerykanie zdawali się nie przejmować ewentualnym urazem, więc kiedy piłka odbiła się w ich stronę - każdy aż wstawał z miejsca, żeby ją złapać ;) Nie ma to jak zdobyta suwenira po meczu :D
Podobała mi się też muzyka, którą grali w przerwach ;) wtedy też możnabyło zobaczyć najwięcej roztańczonych kibiców ;)
Mecz zakończył się zwycięstwem Washington Nationals...
Zazdroszczę! Nam do tej pory nie udało się wybrać na żaden mecz;/ ale mam nadzieję, że tego lata uda nam się nadrobić zaległości :)
ReplyDeletep.s. Ciekawe, kiedy przy takiej ilości zdjęć skończy Ci się miejsce udostępnione przez bloggera:P
Ja już się nie mogę doczekać, kiedy znowu pójdziemy na mecz :D Polecam, polecam, polecam! ;)
ReplyDeleteJak skończy mi się miejsce na zdjęcia, to założę kolejnego bloga ;)
haha, sprytnie :D
DeleteIle taki mecz trwa? :)
ReplyDeleteSzczęśliwi czasu nie liczą :D Wydaje mi się że mecz trwał jakieś 2,5 - 3 h... coś koło tego...
DeleteZazdroszczę! :D ja też chce iść na mecz !:)
ReplyDeleteBardzo fajna relacja :), ale gdybym mogła zasugerowac coś - jako stały czytelnik wieelu blogów - wg mnie powinnaś bardziej selekcjonowac zdjęcia i dodawac ich mniej, bo kiedy jest tak dużo i większośc przedstawia to samo to się po prostu zjeżdża w dół nie przyglądając się im. Są bardzo fajne, ale troszkę ich za dużo...
ReplyDeleteNo i druga sugestia, ważniejsza - pisz częściej bo fajnie się czyta. pozdrowienia!!
Dziękuję za radę i opinię o blogu :) Myślę, że da się zrobić :D
DeleteStaram się pisać w miarę jak najczęściej ;) Niedługo będzie tego więcej, muszę tylko uporać się z przeprowadzką, która nastąpi za jakieś 3 miesiące
Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
ALE mialas swietny dzien ! zazdroszcze:):) heh
ReplyDeleteOgromnie przyjemnie się czyta Twojego bloga, no i tyle zdjęć (ja nie jestem za zmniejszaniem - dzięki tylu ujęciom naprawdę można wczuć się w klimat). ;) DZIĘKUJĘ, pisz dalej! :)
ReplyDeletePlanujesz jakąś wycieczkę do Teksasu, może..? Gdzie się przeprowadzasz?
Pozdrawiam i gratuluję spełniania marzeń. :)
Dziękuję. Miło słyszeć, że się podoba :)
DeleteDo Teksasu na razie się nie wybieram. Jak na razie w planach mamy Arizonę lub Kalifornię, a może oba stany się uda odwiedzić.
Natomiast przeprowadzamy się do Północnej Karoliny wkrótce :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję :D
O, to też ciekawie! Szczególnie Kalifornia. :) W takim razie czekam z niecierpliwością na dalsze relacje. :)
ReplyDeleteJa bardzo lubię tą ilość zdjęć. Dzięki nim mam wrażenie, jakbym byłam tam na miejscu. Co do samego meczu, to wydaje mi się, że mecze te są rodzinnymi widowiskami sportowymi. W każdym bądź razie patrząc na zdjęcia z aren, nie odbiera się wrażenie, że gdzieś pomiędzy grupa "kiboli" siedzi.
ReplyDelete- Małgosia