Monday, July 23, 2012

Jak przygotować się do wielogodzinnego rejsu samolotem

Przez 20 lat nie miałam żadnej styczności z samolotami. Nie latałam, ponieważ moi rodzice woleli wszędzie jeździć samochodem. Nie straszna im była podróż autem z Polski na Bałkany (Chowacja czy Czarnogóra). Aż tu nagle jednego roku czekała mnie samotna podróż Polska -> USA i to dwa razy. Mam więc za sobą, jak do tej pory, trzy dziewięciogodzinne rejsy samolotem i kilka rejsów 1, 2, 3, 4 godzinnych. Długo myślałam nad tym jak się do takiej podróży przygotować. Miałam już doświadczenie z tak długimi wycieczkami (po 10 - 14 godzin), ale autobusem... samolot to coś zupełnie innego, bo do autobusu mogłam zabrać prawie wszystko, co chciałam, jeśli tylko zmieściłam się w 5 kilogramach. Do autobusu zabierałam więc sobie jedzonko, wodę, jakieś kosmetyki do odświeżenia twarzy w trakcie jazdy, zdarzało mi się, szczególnie zimą ponieważ jestem zmarzluchem, zabrać koc, dodatkową ciepłą parę skarpet, termos z herbatą, a nawet termofor wypełniony gorącą wodą. A do samolotu? Oh jej... tego nie wolno, tamtego nie wolno, a tego tylko określoną ilość itp., itd. Myślałam, że oszaleję, ale pozwolę sobie te moje rady odpowiednio wypunktować:


Co zabrać i czego nie zabierać ze sobą na pokład w bagażu podręcznym

Po 1. POSIŁKI - Nie zabierajcie ze sobą żadnego jedzenia, wody czy innych smakołyków, ponieważ większość z tych rzeczy będzie skonfiskowana przez celników i wyrzucona do kosza (no ok, o batoniki czy ciastka się w sumie mnie nigdy nie czepiali ;)). Jeżeli przed lotem jesteście głodni i nie możecie wytrzymać do śniadania/obiadu/kolacji (w zależności od pory dnia podczas której zaczynacie lot), to najlepiej najedzcie się przed wejściem na pokład. Możecie zabrać kanapki z domu i zjeść je na lotnisku czekając na wezwanie do hali odlotów, albo zamówić posiłek w jednej z restauracji na lotnisku. Później, kiedy samolot wzbije się w powietrze, a na pokładzie będzie już można rozpiąć pasy i robić wycieczki do toalety czy gdzie tam chcecie ;), stewardessy zajmą się rozdawaniem posiłku odpowiedniego dla pory dnia. Przy tak długim locie, jakim jest lot do USA, zwykle dostajemy 3 posiłki bez względu na to jaką linią lecimy (ja mam akurat doświadczenia z linią lotniczą LOT i Lufthansa). Pomiędzy posiłkami dostajemy napoje, zwykle jest to kawa, herbata, woda gazowana lub niegazowana, Coca-Cola, Pepsi, soki i alkohole (choć napoje z procentami zwykle są płatne, ale nie zawsze - przynajmniej jeśli chodzi o klasę ekonomiczną). Jeśli zaś chodzi o wielkość samych posiłków, to uwierzcie mi, że pomimo mojej wagi, potrafię mieć niepohamowany apetyt i dużo zjeść, jednak jedzenie w samolocie, mimo iż nie było jakichś dużych rozmiarów, to w zupełności wystarczyło i nie czułam po nich głodu.


Po 2. KOSMETYKI - Nie zabierajcie ze sobą do bagażu podręcznego kosmetyków w pełnowymiarowym opakowaniu, ponieważ jesli opakowanie jest za duże, zostanie ono skonfiskowane i wyrzucone do śmieci. Tego, co zostaje wyrzucone, nikt Wam już nie zwróci, więc szkoda by było stracić jakiś drogi perfum czy krem. Dlatego kosmetyki w opakowaniach pełnowymiarowych chowamy do bagażu głównego.
"Pasażerom zezwala się na przenoszenie płynów, żeli i aerozoli przez Punkt Kontroli Bezpieczeństwa z założeniem, że są one umieszczone w pojemnikach o objętości 100 ml/100 g lub mniejszych i wszystkie pojemniki mieszczą się w jednej, przezroczystej, zamykanej torebce plastikowej o objętości nie przekraczającej jednego litra. Przybliżone wymiary takiej torby to 22 cm x 15 cm. Jeden pasażer może przenieść jedną torebkę.

Dozwolone jest wnoszenie na pokład samolotów jedzenia dla niemowląt w tym min.: mleka w proszku, mleka płynnego, wody i soków owocowych w ilościach przeznaczonych do spożycia w trakcie podróży.


Uwaga: jeżeli pojemnik nie posiada fabrycznego oznaczenia pojemności, może być potraktowany jako przekraczający 100ml i nie dopuszczony do wniesienia na pokład statku powietrznego." source

Plastikowa torba typu zip (z zamknięciem, zasuwką) o której mowa powyżej powinna wyglądać tak: KLIK - taki podróżny zestaw do samolotu widziałam na Allegro.pl za niecałe 15 złotych. Różnego rodzaju małe buteleczki i pojemniki na kremy czy inne kosmetyki o małej pojemności, możemy dostać np. w drogeriach typu Rossman czy Sephora.

Nie polecam wsiadać do samolotu w pełnym makijażu na tyle godzin. Po tak długim czasie człowiek jest okropnie wymęczony, a to zmęczenie będzie widoczne na waszej twarzy bez względu na to, czy macie makijaż czy nie. Przypuszczam, że z makijażem na twarzy będziecie jeszcze gorzej wyglądać, ponieważ skóra chce oddychać, a makijaż jej to uniemożliwia, dlatego po całym locie możecie spodziewać się różnego rodzaju wykwitów na twarzy. Ponadto nasza skóra wydziela sebum, a po tak długim locie będzie Wam się świeciła cała twarz. Zakładam też, że większość z Was prześpi długi rejs, a podpieranie głowy rękoma czy opieranie twarzy na poduszce spowoduje, że majkijaż Wam się rozmaże, dlatego NIE POLECAM tapety na kilkugodzinny rejs. Będziecie wyglądały gorzej niż bez makijażu, uwierzcie. Jeśli natomiast zależy Wam aby wyglądać pięknie po przylocie, to radziłabym zabrać do tych małych opakowań podróżnych krem nawilżający, podkład, pomadkę czy co tam Wam potrzebne ;) Później na godzinę przed lądowaniem możecie udać się do toalety, gdzie jest lustro i nałożyć na twarz swoje mazidła, albo po prostu zabrać ze sobą podręczne małe lusterko i zrobić to siedząc na swoim miejscu w samolocie. Restrykcje dotyczą kosmetyków płynnych, więc takie rzeczy jak pudry czy cienie sypkie czy prasowane możecie śmiało brać ze sobą.

Jeśli chodzi o odświeżenie oddechu podczas lotu, to możecie zabrać ze sobą specjalną podróżną lub zwykłą szczoteczkę do zębów i małą np. 10 ml tubkę pasty (taką małą tubkę można nabyć w Rossmanie). Dobrze jest też zabrać płyn do płukania ust typu Listerine. Można go przelać do małej buteleczki lub kupić małe opakowanie podróżne.
Ja zwykle dla odświeżenia oddechu zabieram ze sobą właśnie szczoteczkę i małą pastę, ale też gumę do żucia (która sprawdza się, gdy zatykają Wam się uszy podczas zmiany ciśnienia).

Zwykle stewardessy co jakiś czas podają pasażerom odświeżające chusteczki do twarzy nasączone jakimś specyfikiem (nie wiem czym, być może jest to tylko woda, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia ;)). Ja natomiast polecam Wam zabrać własne chusteczki nawilżające do twarzy (oraz chusteczki higieniczne), ponieważ nigdy nie wiadomo co się stanie. Ja np. miałam taki mały wypadek z pasażerem siedzącym obok... podczas jedzenia makaronu z sosem, spadło mu ubrudzone w sosie wieczko od pojemnika z makaronem prosto na mój piękny, nowy płaszcz. Na szczęście miałam przy sobie nasączone płynem chusteczki do twarzy i przetarłam płaszczyk od razu. Po wyschnięciu po plamie nie było śladu :)
Poza wilgotnymi chusteczkami, można też zabrać jakiś hydrolat czy wodę termalną, którymi odświeżycie twarz.
Coś jeszcze? Aha, możecie zabrać też ze sobą jakiś mały grzebyk czy szczotkę do włosów jeśli uważacie, że będą Wam potrzebne. Ja zabieram mały grzebyk do samolotu, ale rzadko się nim przeczesuję, ponieważ zwykle mam włosy związane w kucyk i nie potrzebują rozczesywania.

Po 3. UBIÓR - Żadnych szpilek, obcisłych spodni, obcisłych bluzek, rajstop czy przyciasnych legginsów. Polecam dres, dres, i jeszcze raz dres. Ja kupiłam sobie komplet dresowy w New Yorkerze za jakieś 80 zł. Do tego założyłam luźną bluzkę pod spód. Buty? Najlepiej by było zabrać tzw. szmaciaki - są najwygodniejsze. Ja akurat miałam tenisówki, ale zaraz po wejściu do samolotu je ściągnęłam i założyłam na stopy dodatkową parę ciepłych skarpet, które miałam w bagażu podręcznym. Dobrze by było, gdyby Wasze ubranie było wygodne, ale też ciepłe, ponieważ w samolocie działa klimatyzacja i może nam się zrobić zimno. Nigdy nie zdarzyło mi się zmarznąć w samolocie, ale słyszałam, że niektórzy doświadczyli czegoś podobnego ;) Mi wystarczyło, że nakryłam się albo swoim płaszczem, albo kocem, który jest dostępny w samolocie. Zwykle dostępne też są poduszki, na których można położyć głowę, kiedy chce nam się spać, oraz słuchawki, dzięki którym możemy posłuchać np. radia czy filmu, który włączymy (o ile mamy własny zestaw multimedialny umieszczony w fotelu przed nami - tak zazwyczaj jest w Lufthansie, a w liniach lotniczych LOT jest jeden telewizor na kilkunastu pasażerów i oglądamy to, co nam włączą, chyba, że doczekamy kiedyś Dreamlinera 787 na co bardzo liczę!!! ;)).

Dodatkowo na pokład radziłabym zabrać okulary przeciwsłoneczne, ponieważ kiedy nasz statek (można tak powiedzieć?) powietrzny wzbije się ponad chmury, gdy lecimy w dzień naszym stałym towarzyszem będzie słońce. Tak, okna małą zasuwki/zasłony, ale jeśli siedzicie w miejscu, gdzie nie możecie zdecydować sami, czy chcecie podziwiać widoki za oknem czy może odpocząć od świecącego w oczy słońca, okulary mogą okazać się bardzo pomocne. Jeśli zaś planujecie spać, a wszystkie światła w samolocie są włączone, plus słońce zza okna uniemożliwia Wam spokojny sen, możecie zabrać ze sobą np. opaskę na oczy. No i coś o czym prawie zapomniałam - poduszka, która otula naszą szyję - KLIK i jakże poprawia komfort lotu, gdyż mamy na czym oprzeć głowę - w moim bagażu jest niezbędna :)

Po 4. DOKUMENTY - radzę WSZYSTKIE ważne dokumenty zabrać ze sobą na pokład samolotu. Przede wszystkim paszport, dowód osobisty, karty kredytowe, płatnicze oraz gotówkę itp. Pamiętajcie, że bagaż rejestrowany (ten, który idzie do luku bagażowego, zawsze może się gdzieś zagubić po drodze, a jego odzyskanie może zabrać kilka, kilkanaście dni. Słyszałam, że czasem nawet miesiąc), a gdziekolwiek lecimy, musimy mieć ze sobą dowód tożsamości.

Po 5. PIENIĄDZE - jak już wspominałam, nie przewozimy wartościowych dokumentów, przedmiotów, ale także pieniędzy w bagażu rejestrowanym. Lepiej zabrać te rzeczy ze sobą na pokład do bagażu podręcznego. W przypadku gotówki, dobrze jest rozeznać się w jakich krajach będziemy mieli przesiadki. Ja np. lecąc do Bostonu miałam przesiadkę w Monachium (Niemcy), gdzie walutą jest, jak wiemy, Euro - wzięłam więc ze sobą trochę Euro, ponieważ czekałam na przesiadkę kilka godzin (z tego co pamiętam na lotnisko do Monachium przylecieliśmy ok. 9:00 rano, a samolot do Bostonu miałam ok. 15:00)  i co tu robić na lotnisku? Najlepiej iść coś zjeść, kupić jakąś gazetę lub książkę do poczytania itp., dlatego dobrze jest wiedzieć w jakiej walucie płacimy w kraju w którym mamy przesiadkę. Oczywiście można też płacić kartą kredytową, ale mój amerykański bank po dokonaniu jednej transakcji w Niemczech czy w Polsce blokował mi kartę i musiałam dzwonić i tłumaczyć co i jak, więc zawsze biorę cash ;)

Mój bagaż podręczny wyglądał tak:

Torba: ZARA
Do tej torby wcisnęłam laptopa, aparat fotograficzny, IPoda, taki poncho/szal w razie gdyby zrobiło się zimno, wszystkie kosmetyki, które potrzebowałam, dokumenty itp., czyli całkiem sporo ;)

Resztę informacji dotyczących bagażu głównego (rejestrowanego) jak i bagażu podręcznego (który zabieracie na pokład samolotu) znajdziecie tutaj i tutaj.

28 comments:

  1. Bardzo przydatny post . :)
    Dzięki . ;D

    ReplyDelete
  2. Ja dodam parę słów od siebie :)
    Jedzenie, najlepsze jadłam w Air Canada (lot z Monachium do Toronto), porównanie mam do Lufthansy (Vancouver-Frankfurt). Dużo jedzenia (tak jak mówisz, 3 posiłki), smaczne, picia też sporo - od wody do wina, za darmo. Załoga super, zminimalizowali mój stres bardzo znacząco :)

    Co do tego, co można do samolotu wziąć: na lotnisku w Vancouver kupiłam w sklepie bezcłowym zestaw kosmetyków w opakowaniach o pojemnościach 100ml, 75ml i 50ml. Wszystko zostało zapakowane przez ekspedientkę w przeźroczystą zaklejaną torbę z paragonem w środku i napisanem na paragonie, że kupione było w takim dniu, że lecę do takiego miasta i żeby nie otwierać i ważne jest jeden dzień. Powiedziano mi, że mogę z tym wychodzić na zewnątrz lotniska, bylebym nie otwierała woreczka. We Frankfurcie po wyjściu z samolotu poszłam do pani celnik, która stwierdziła, że to nic nie znaczy, że jest tak zapakowane, że muszę to nadać w bagażu głównym (który odbierałam dopiero w Polsce), albo wyrzucić. Wkurzyłam się (kosmetyki drogie, w Polsce zapłaciłabym za nie ponad 2 razy więcej) i stwierdziłam, że przesiedzę na tym lotnisku te 6 godzin nie wychodząc. Oczywiście tylko ta pani celnik miała takie zdanie bo nic nie zapłaciłam za kosmetyki, nikt się o nic nie pytał, wręcz kontrola była o wiele mniej uważna niż na innych lotniskach, włącznie z gdańskim w drodze do Kanady. Także należy patrzeć co mówią celnicy, ale oni też czasem się mylą (jakby mi kazali kosmetyki wyrzucić to z pewnością zaczęłabym z nimi dyskusję, że wg prawa mogę je przewieźć).
    Jeśli chodzi o toaletę - polecam kontrolować pozostały czas lotu. W locie przez Atlantyk ze stresu nie skorzystałam ani razu ;) natomiast w locie z Frankfurtu do Gdańska tuż przed zapaleniem się lampki pasów bezpieczeństwa zachciało mi się skorzystać z toalety :D Nie będę zaprzeczała, że to było najdłuższe 15 minut w moim życiu ;) Najpierw lądowanie, potem odbieranie bagażu podręcznego (mały samolocik z silnikami z tyłu) potem czekanie aż odjedzie autobus... Teraz już jestem nauczona, że chcę czy nie, do toalety pójdę choćby "na próbę" ok. 45 minut przed lądowaniem ;)
    Koc w samolocie - dla mnie był za zimny - bardzo wytarty i cienki (a ja lubię być zawsze kocem owinięta), a podczas lotu Toronto - Vancouver (5 godzin) koca nie było w ogóle (zresztą jak i jedzenia). Następnym razem zabieram koc z domu - zwykły polarowy kupiony za grosze w Ikea.
    W samolocie Lufthansy nie podobały mi się również wejścia słuchawkowe - z podwójnymi bolcami. Nie mogłam przez to podłączyć swoich słuchawek (później we Frankfurcie kupiliśmy słuchawki z redukcją szumów i one miały doczepiane wyjście słuchawkowe takie jak w Lufthansie.
    Co do dokumentów mam pytanie - gdzie miałaś prześwietlenie płuc? Lekarz mi powiedział, że mam je mieć w bagażu głównym, ale wyczytałam gdzie indziej, że lepiej w podręcznym. Tylko czy mnie wpuszczą z wielkim rtg do samolotu?
    Czy miałaś gdzie ładować laptopa? My w naszą tygodniową wyprawę do Kanady laptopa nie braliśmy, natomiast teraz na pewno z chęcią bym skorzystała :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niezła historia z tym zakupem, dobrze wiedzieć, że tutaj celnicy decyduja co i jak :/

      Jesli chodzi o LOT, to na pokładzie samolotu nie było gdzie ładować laptopa, chociaż to chyba zależy od standardu samolotu itp. Zwykle na lotniskach można było podładować sobie laptopa, ale ja nie wzięłam przewodu do bagażu podręcznego, bo miałam już i tak sporo balastu.

      Prześwietlenie klatki miałam ze sobą w bagażu podręcznym, bo to na płycie CD (czy jakiejśtam) dają, więc nie było problemu, żeby to zmieścić. Ale i tak celnicy nie byli tym zainteresowani ;)

      Delete
  3. Nigdy jeszcze nie leciałam tak długo ale notka bardzo ciekawa i przydatna:)

    ReplyDelete
  4. Ja wczesniej juz latalam samolotem wiele razy i zawsze bardzo to lubilam. Chociaz lot do USA zdecydowanie byl najdluzszy i pamietam, jak marudzilam, ze chce juz wyladowac. A potem zaczelam latac z dzieckiem i okazalo sie, jakim luksusem jest leciec samemu :) Okropnie sie sobie dziwilam, ze kiedykolwiek narzekalam na samotny lot samolotem hehe!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Samotny lot samolotem nie jest zły ;) Mi sie bardzo podobało, bo mogłam pogadać z innymi pasażerami :D

      Delete
  5. Baaardzo przydatne informację, dziękuję :)

    ReplyDelete
  6. Ja ostatnio latam głównie tanimi liniami, a tam oczywiście cyrki z bagażem podręcznym i choć latam dużo, to wciąż mam stres przy odprawie, że moja niby kabinowa walizka tym razem okaże się za duża i będzie afera (przerobiłam to już dwukrotnie na trasie Poznań-Paryż). Jednak nie ma co porównywać tanich linii do rejsowych...

    P.S. Mam taką samą torbę z Zary tylko czarną - bardzo ją lubię, ale łatwo się rysuje, więc pewnie nie wzięłabym jej do samolotu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mi sie zdarzyło mieć cyrki z przepakowywaniem bagażu, kiedy lecieliśmy do Włoch. Oprócz tego.. wybuchł mi szampon do włosów w bagażu głównym w drodze powtrotnej, więc wszystko było uświnione w niebieskim kolorze :P Dziś się nauczyłam, żeby szampony owijać taśmą samoprzylepną :D

      Tak, ta torba z Zary ma tendencje do rysowania się niestety, ale co mi tam... to tylko torba...

      Delete
    2. Acha, zapomniałam jeszcze dodać, że kiedy leciałam z Polski do Niemiec, to uszkodzili mi mój sztywny bagaż rejestrowany - tzn. był połamany w jednym miejscu i odpadło kółko:(

      Delete
    3. Ja dawno temu zrezygnowałam z usztywnianych walizek, po tym jak zobaczyłam a) jak się obchodzą z nimi przy załadunku (szkoda pieniędzy na jednorazową walizkę, jaką by się okazała) b) gdy kiedyś na taśmę odbioru bagażu wyjechało coś co kiedyś było usztywnianą walizką, a wtedy przypominało kawał powyginanego plastiku z którego wystawały ubrania.

      P.S. Mi kiedyś wybuchła pasta do zębów - na szczęście uwaloną miałam jedynie całą zawartość kosmetyczki ;)

      Delete
    4. Ja nie patrzyłam jak się obchodzą z wlizkami przy rozładunku, ale byłam na tyle świadoma jakie uszkodzenia może ponieść mój laptop i aparat, że wzięłam je do bagażu podręcznego. Btw. w bagażu podręcznym miałam też dwa duże porcelanowe kubki i szklany zaparzacz do kawy ;)

      Delete
  7. Dla mnie najcięższe było to, że słońce przez tyle godzin z tą samą siłą świeciło w okno. Nie pomagało zasunięcie okna. Jedzenia faktycznie było w bród. Dla mnie za dużo. Oprócz 3 posiłków wciąż jakieś przekąski, napoje, drinki. Koc był za cienki (zawsze marznę) ale poduszka mięciutka :)) A te gorące ręczniki to po prostu sama woda, bez żadnych dodatków.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No tak, kocyk cieniutki, dlatego zawsze radzę ubrać się ciepło :)

      Delete
  8. bardzo ciekawy wpis !:)magda

    ReplyDelete
  9. uwielbiam czytać Twojego bloga :D kiedy pokazujesz nam te wszystkie zdjęcia z USA,wstyd się przyznać, ale Ci zazdroszczę :<
    i jeszcze ten fakt, że Twój mąż jest żołnierzem amerykańskim ahh :) nie ukrywam, że sama chciałabym kiedyś spotkać jakiegoś miłego Amerykanina, bo uwielbiam ten kraj, tę kulturę, ten język... Chyba przez to, że mój tata jest cudzoziemcem, a mama Polką zawsze chciałam mieć męża-cudzoziemca. Ale teraz to ja na razie muszę ukończyć liceum i, podobnie jak ty, chciałabym skończyć filologię angielską ;D czekam na następnego posta, pozdrawiam ;D
    P.S. czy uchylisz nam rąbka tajemnicy i powiesz, jak poznałaś swojego męża? :) btw jesteś bardzo ładna i to prawda, że jak na razie amerykańskie jedzenie Ci nie szkodzi-jesteś bardzo szczuplutka :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tyle komplementów w jednym komentarzu i człowiek się czerwieni jak cegła :D Dziękuję za tak miły komentarz :D

      Męża poznałam przez internet, typowe w dzisiejszych czasach, co nie? :P Spodziewam się teraz pytania "na jakiej stronie?" ;) powiem tak... to chyba nie jest ważne na jakiej stronie, wystarczy wpisać w google odpowiednią frazę np. international penpals itp., to zaraz powyskakuje kilka ciekawych stron na ktorych mozna sie zarejestrowac i poznawac ludzi na calym swiecie :D

      Twoj tato jest cudzoziemcem? Skąd pochodzi? :)

      Delete
    2. tata z Syrii :) i to chyba przez to, że u mnie w domu panuje taki miszmasz kulturowy, bardzo chciałabym wyjechać kiedyś do USA :) również przez tatę (przez mamę także, ale głównie dzięki tacie :p) pokochałam tak bardzo język angielski, bo od 5/6 roku życia byłam 'zmuszana' do nauki angielskiego, żebym w przyszłości miała możliwość porozumiewania się z kuzynami, ciociami, wujkami... do arabskiego nigdy nie poczuje takiego samego zapału, co do angielskiego, ale po maturze spróbuję swoich sił na filologii angielskiej z językiem tłumaczeniowym arabskim, żeby przymilić się tacie :P nigdy nie miałam marzeń, aby zamieszkać w NYC czy LA (no dobra, jako 13latka oglądająca amerykańskie filmy miałam ;P ), ale chciałam po prostu zamieszkać w tej Ameryce, chociażby na jakieś wiosze zabitej dechami, żeby móc wykorzystać ten język w praktyce, a nie tylko na lekcjach angielskiego :< mam nadzieję, że za pare lat spotkamy się na kawie w Dunkin' Donuts w moich upragnionych Stanach :)

      Delete
    3. To dobrze, że Cię "zmusili" do nauki angielskiego, ja jestem wdzięczna mojej mamie, że zapisała mnie na angielski od 1szej klasy podstawówki. Arabski, mimo, że może nie masz do niego "serca" jest teraz jednym z najbardziej cenionych i najlepiej oplacalnych jezykow, ktorych mozna sie nauczyc po to, by np. tlumaczyc, wiec radzilabym Ci o tym pomyslec :)

      Tez mam nadzieje, ze zobaczymy sie w Dunkin' Donuts pewnego dnia :D

      Delete
  10. za dwa dni wylatuje a ta lista uratowała mi życie:):)DZięki

    ReplyDelete
  11. Ja osobiście najbardziej lubię czas przesiadek spędzać na lotnisku we Frankfurcie, po tym artykule będę mógł się jeszcze lepiej przygotować do spędzenia tego czasu na lotnisku :)
    Do tego polecam artykuł o 5 najlepszych lotniskach do przesiadek: http://www.kreatywna.pl/styl-zycia/podroze/5-najlepszych-europejskich-lotnisk-na-dlugie-przesiadki/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki Jasiek :D Z przyjemnoscia zajrze do artykulu :D Pozdrowienia! :)

      Delete