Sunday, October 19, 2014

Yard Sale

Mieszkańcy naszego osiedla wyszli z propozycją zorganizowania yard sale, czyli wyprzedaży ogródkowej na terenie osady i w końcu pomysł doszedł do skutku. Długo nie musiałam myśleć o tym, co by tutaj opchnąć za jakąkolwiek gotówkę, bo mieliśmy trochę nieużywanych gratów jak np. stary monitor do komupetra, wieżę stereo, kanapę i fotel w idealnym stanie, jakieś ozdobne butelki, które przywiozłam z Polski i które mi się znudziły, kilka pudeł do organizacji szafy, bambusowa miska, sztuczna roślinka, nowe, nieużywane poduszki i wiele innych bzdur ;)

Yard sale zaczął się już od ósmej rano i gdyby nie fakt, że kiepsko spałam poprzedniej nocy, to może zdążyłabym się wyrobić przed ósmą. Budzik zadzwonił, a ja spałam dalej i już myślałam, że przepadł mój stolik, który zarezerwowałam na yard sale, a który miałam odebrać o 7:00 am z konkretnego garażu. Ale kiedy już się ogarnęłam, wsiadłam w samochód i pojechałam po stolik w nadzieji, że ktoś mi go z tego garażu wyda. Podjechałam pod garaż i widzę, że jeden stolik tam czeka - "Pewnie na mnie" - pomyślałam i spakowałam go do auta. Kiedy odebrałam swój stolik, była już godzina 8:00 i widziałam, że niektórzy sąsiedzi rozstawili się w różnych miejscach osady i cierpliwie czekali na klientów.

Ja, jako, że zaliczyłam falstart, podjechałam jeszcze do domu, żeby w spokoju zjeść śniadanie i wziąć prysznic. Następnie szybko wydrukowałam zdjęcia swojej sofy i fotela (bo przecież tego nie będę niosła przez pół osiedla) i zaczęłam pakować rzeczy na sprzedaż do samochodu. Zrobiłam małe rozeznanie w terenie i stwierdziłam, że najlepiej będzie ustawić się gdzieś w słońcu, nie ze względu na to, że jestem zmarzluchem (choć to też miało znaczenie), ale też chciałam być bardziej widoczna dla przechodniów, a poza tym ustawiłam się tam, gdzie już kilku sąsiadów miało swoje stoliki z gratami na sprzedaż.

Myślałam, że czeka mnie bezczynne wypatrywanie klientów oraz, że się porządnie wynudzę, ale moi sąsiedzi mi na to nie pozwolili. Już po kilku minutach nawiązałam rozmowę ze starszym panem, jak się później okazało emerytowanym żołnierzem Air Force, który ten poranek spędzał na organizowaniu swojego garażu. Pokazał mi swoją kolekcję klasycznych modeli samochodów wartych więcej niż niejedno prawdziwe, dobre, używane auto. Starszy Pan był też moim pierwszym klientem - kupił ode mnie poduszki, a pod koniec yard sale wieżę stereo. Ciesze się, że pozbyłam się wieży, gdyż zajmowała ona sporo miejsca, a nieużywana pamiętała jeszcze kawalerskie czasy mojego męża (czyli co najmniej 5 lat siedziała w jednym z naszych pomieszczeń, które traktujemy jak schowek). Później nawiązałam ciekawą konwersację z panem ze straganu obok, który pochwalił mi się, że niedługo będzie singlem i chciałby poznać jakieś moje polskie kuzynki czy koleżanki, bo według niego język polski brzmi tak seksownie, haha. Na koniec zapytał co planuję robić przez resztę popołudnia, a kiedy powiedziałam, że spędzę czas na czytaniu książki, poszperał w swoim garażu i wyciągnął kilka tytułów, po czym zapytał która wydaje mi się najbardziej interesująca... Wskazałam na książkę zatytułowaną "The White House Connection" po czym usłyszałam "Take it, it's yours." ;)

Ze swojego stoliczka szybko pozbyłam się lamp, niebieskich buteleczek, była też osoba chętna kupić moją sofę i fotel, ale kiedy klientka zobaczyła jej prawdziwe rozmiary (nie jest zbyt duża) niestety rozmyśliła się... A szkoda. Udało mi się też sprzedać bambusową miskę, pudełka do organizacji wnętrz, a reszta? Hmm... reszta pójdzie na eBay, Craigslist, albo oddam do Goodwill i niech się dzieje co chce. Sofy i fotela pozbędę się w swoim czasie ;)

To był bardzo fajny dzień i nowe doświadczenie - mój pierwszy yard sale. Wpadło trochę grosza, poznałam kilku sąsiadów i nawet trochę się opaliłam, bo słońce nas nie oszczędzało, ale to dobrze, bo piękna pogoda sprawiła, że więcej ludzi miało ochotę wyjść na spacer i przy okazji zakupić parę gratów za groszowe ceny ;) Ciekawe czy wyprzedaż ogródkowa kiedyś przyjmie się w Polsce?