Thursday, February 14, 2013

Arizona trip - (February 1, 2013) - Botanical Garden

Wyjechaliśmy z domu dziadka około godziny 6:00 p.m., a ponieważ pora była jeszcze dość wczesna i nie chcieliśmy przesiedzieć reszty dnia w hotelu, zaplanowaliśmy zwiedzanie ogrodu botanicznego :)









 I jesteśmy na miejscu - Botanical Garden


Tak dla porównania, mam 180 cm wzrostu. A ten kaktus? ;)



A tutaj mapka z zaznaczonym obszarem, gdzie występują rośliny ze zdjęć obok:







Od czasu do czasu krajobraz ogrodu botanicznego był wzbogacany o rzeźby, takie jak na poniższym zdjęciu:


















Motylków co prawda nie widziałam, ale za to po raz pierwszy w życiu miałam okazję oglądać koliberka przy pracy. Urocza, mała ptaszynka, niestety nie zrobiłam zdjęcia, próbowałam nagrać, ale nie wiem czy mi się udało.



Ogród botaniczny od czasu do czasu oferował nam wskazówki na temat tego, jaką roślinę lub zwierzątko możemy zobaczyć w danym obszarze ogrodu, przykład poniżej:




















































Siedzę sobie z kaktusem przypominającym ramiona ośmiornicy ;)































A tutaj księga, do której można było się wpisać oraz zapisać nazwy zwierzaków, które się widziało :)

Ja też się wpisałam :D













A W TAKICH SCHRONIENIACH MIESZKALI INDIANIE Z PLEMIENIA APACHE (APACHÓW?)





































MINI LASY JADŁOSZYNU BAZIOWATEGO. JADŁOSZYN BAZIOWATY BYŁ JEDNĄ Z NAJWAŻNIEJSZYCH ROŚLIN DLA PUSTYNNYCH LUDÓW, GDYŻ ZAPEWNIAŁ ON NIE TYLKO POŻYWIENIE ORAZ SCHRONIENIE, ALE BYŁ TEZ UŻYWANY DO WYROBU LEKARSTW, WŁÓKIEN ORAZ BARWNIKA.




KUCHNIA INDIAN AKIMEL O'ODHAM




DOM INDIAN Z PLEMIENIA AKIMEL O'ODHAM





Oaza pustynna










Na kaktusie uwiecznionym na zdjęciu powyżej widać było ślady jakby ktoś, a przynajmniej kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt osób próbowało sobie zrobić zdjęcie w tym stylu:

AmericasBestMySpace.Com -- Free MySpace Comments
Source










I tutaj już kierujemy się do wyjścia...





Co tu dużo mówić, myślę, że komentarz do zdjęć jest zbędny. Na pewno warto przejść się do ogrodu botanicznego w Phoenix, aby móc podziwiać pustynną roślinność i zwierzęta. Mnie bardzo się to miejsce podobało, i mimo, że w domu nie hoduję zbyt wielu roślin, to po tej wycieczce miałam ogromną ochotę zakupić kilka mini kaktusików, które są dość łatwe w utrzymaniu, jednak niebardzo miałam pomysł jak je spakować ze sobą do samolotu, a w bagażu podręcznym chyba nie mogłbyby przebywać. No cóż... może poszukam jakichś nasionek do kupienia w sklepach internetowych i spróbuję pobawić się w ogrodnika pustynnego ;)

22 comments:

  1. Rewelacja :)
    W takim ogrodzie botanicznym trzeba uważać, żeby się nie potknąć i nie wylądować w gąszczu kaktusów ;)
    Widzę, że wpisałaś kolibra do książki :) Uwielbiam kolibry. Jeden bardzo często przylatuje do kwiatów rosnących w moim budynku :)

    Świetna wycieczka :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja widziałam tam tylko jednego kolibra i niestety nie udało mi się go uchwycić na zdjęciu, choć próbowałam :) Śliczny ptaszek :)

      Dziękuję :)

      Delete
    2. Kolibry są niesamowite! W Georgii było tego bez liku - miałem karmnik i przylatywały ich tłumy. Na Florydzie jest ich trochę mniej, ale dosłownie kilka dni temu widziałem jak jeden wypijał mi nektar z kwiatów. Te ptaszki są nierealne - sposób w jaki się unoszą w powietrzu jest tak zdumiewający że można spędzić całe godziny obserwując ich akrobacje. W Georgii mieliśmy takiego jednego który uważał że karmnik jest jego własnością i z niesamowitą desperacją go bronił. Niestety nie był w tym najlepszy, bo często zapędzał się za jednym, wrogim kolibrem, podczas gdy kilka innych wypijało mu nektar.

      Delete
    3. Udany byl ten Wasz koliber :D Ja widzialam jednego pierwszy raz w zyciu i nie moglam oderwac wzroku :) rzeczywiscie piekny ptaszek i tak jak mowisz nierealny :)

      Delete
  2. Piękne zdjęcia :) Pokazałam mamie i nie mogła wyjść z podziwu ( mama jest miłośniczką kaktusów). Zazdrościmy takich pięknych widoków :D . Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :D Może sprawisz mamie prezent i zamówisz nasionka niektoych z tych kaktusow ? :D

      Delete
    2. Całkiem możliwe, że tak zrobię :) , Muszę się dowiedzieć jakie to kaktusy były, co są na Twoich zdjęciach :) Chociaż moja mama już wpadła na pewien pomysł ;p A mianowicie masz bojowe zadanie od mojej mamy - wrócić tam i pozbierać odnóżki,a potem wysłać do Polski :)

      Delete
    3. Zamów dla mamy tak zwane prickly pears :) Twoja mama pewnie je zna. Ja znam je nie tylko z Arizony, ale też z Chorwacji, gdzie jadłam owoce prickly pears, a w Arizonie dowiedziałam się, że można z tego kaktusa zrobić sałatkę :D Ja sie wlasnie zastanawiam nad zakupieniem tego kaktusa. A jesli chodzi o te wieeeeeelkie kaktusy pustynne, to tez oplaca sie kupic nasionka na nie w USA, bo moja mama mowila, ze w sklepie Obi w Polsce taki kaktus kosztowal ponad 600 zł.

      Chetnie pojechalabym jeszcze raz do Arizony i nazbierala odnozek dla Twojej mamy, ale niestety w tym roku raczej napewno tam nie pojade. Za to pod koniec marca wybieram sie do PL i to juz pewne bo bilet kupiony :D

      Delete
    4. Dzięki bardzo :) Poszukam prickly pears nawet z ciekawości. Choć nie wiem czy nie mamy prickly pears w domu, albo jakiegoś jego krewniaka. A nie! Mamcia spojrzała i prickly pears (opuntia littoralis) ma swoje miejsce na parapecie .O możliwości zrobienia z niego sałatki nie słyszałam, więc z niecierpliwością czekam na owoce tego kaktusa aby spróbować :)

      To świetnie, że przyjeżdżasz do Polski, ile Cie nie było w PL? Na długo? Jak skusisz się odwiedzić Częstochowę, aby pokazać mężowi Jasną Górę czy coś to daj znać - z chęcią będę pełnić rolę przewodniczki :)

      Delete
    5. Nawet nie musisz czekac na owoce - ponoc mozna zebrac tą zieloną część, wrzucic do wrzątku na pare minut i pokroic. Nie wiem jak dokladniej ten przepis wyglada, bo juz mi troche z glowy wylecialo, ale jakos tak. Moze poszukam w necie.

      W PL nie bylo mnie rok, przyjezdzam na niecaly miesiac ;) Na razie mam w planach moj stary dobry ezoteryczny Poznan :D

      Delete
    6. Mhm.Też poszukam w necie, może coś znajdę. To długo Cie nie było w PL. Dobrze, że wymyślili internet :)
      To jak nasycisz się Poznaniem, to zapraszam do Częstochowy ; )
      Nadal w Arizonie czy już w domku ?

      Delete
    7. Juz od tygodnia w domku. Gdybym byla w Arizonie, to nie pisalabym notek na bloga, bo by mi bylo szkoda czasu ;) Zawsze pisze notki po podrozy :D

      Delete
  3. Taki dziwny ten ogród botaniczny, spodziewałem się szklarni, roślin tropikalnych, orchidei i tym podobnych a tu tylko kaktusy, kaktusy i kaktusy ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. no bo to byl ogród z roslinnoscia typowo pustynna, charakterystyczna dla danego rejonu, a nie jakies rosnlinki nie wiadomo skad ;)

      Delete
  4. Ogród robi wrażenie, ale Ty - jeszcze większe! Jesteś modelką?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję:D Nie, nie jestem modelką, kiedyś amatorowałam, pozowałam do zdjęć różnym fotografom, ale to się nigdy nie przerodziło w nic poważniejszego ;)

      Delete
    2. I szkoda, bo moim zdaniem mogłaś zrobić sporą karierę ;)

      Delete
    3. Dziękuję :) To bardzo miłe, że tak uważacie :)

      Delete
  5. Świetne miejsce :) i tam jest tak ciepło, a u nas zzzimno.

    ReplyDelete
  6. Wszystkich ktorym sie tu podoba zapraszam w lipcu i sierpniu kiedy temperatura przekracza 40C w cieniu

    ReplyDelete