Wednesday, October 23, 2013

English as a Second Language - Orientation Class

Poniedziałek: Podjeżdżam pod college, gdzie zostałam zaproszona na tzw. orientation class czyli informacje o szkole, o tym jak funkcjonuje, jakie mamy zasady bezpieczeństwa, co zrobić w jakimś wyjątkowym przypadku, gdzie co jest i takie tam. Kiedy weszłam do budynku szkoły miałam pustkę w głowie - nie mogłam sobie za Chiny przypomnieć do jakiej klasy miałam iść, więc udałam się od razu do tzw. sekretariatu... W środku zastałam rozbawionego Afro-Amerykanina, który widząc mnie w drzwiach od razu spytał:

S: "May I help you, ma'am?"
Ja: "Hi, I was invited to attend ESL orientation class but I don't remember where it is held"
S:  "ESL? Oh, great! I am the instructor! My name is S... Let's go."

No to ruszyliśmy z Panem S. w stronę klasy numer X. Po drodze zostałam poinformowana, że oprócz mnie powinno przyjść jeszcze dwóch innych przyszłych uczniów, więc trochę na nich poczekamy gdyż do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze 20 minut. 

Kiedy weszliśmy do klasy jak zwykle usiadłam odważnie w ławce w pierwszym rzędzie, dostałam informator od prowadzacego na temat poruszania się autem na terenie kampusu oraz kalendarz i tzw. 'student handbook'. Czekając na resztę ucięłam sobie z instruktorem małą pogawędkę i ... muszę Wam powiedzieć jedno... Uwielbiam amerykańskich nauczycieli za to z jakim entuzjazmem opowiadadają o szkole, o swoich uczniach, o innych nauczycielach. Uśmiech nie schodził mu z twarzy i wydawałoby się, że czerpie prawdziwą przyjemność z tego co robi, a robi bardzo dużo - pracuje w szkole jako wykładowca, pracuje w innej szkole w biurze (z tego co opowiadał to tylko pisze na komputerze i odpowiada na telefony) oraz dokształca się na uniwersytecie. Ponadto jest emerytowanym żołnierzem maksymalnie zauroczonym naszym zachodnim sąsiadem - Niemcami. Jak sam twierdzi, mówi całkiem dobrze po niemiecku, gdyż sam uczył się na kursie i wśród native speakerów podczas swojego 6-letniego pobytu w kraju słynącego z m.in. piwa, kiełbasy i gładkich jak lustro autostrad ;) Przyznaje też, że gdyby miał taką szansę, od razy przeprowadziłby się do Niemiec na stałe, ale nie wie czy spodobałoby się to jego małżonce, która raczej nieprzychylnie patrzy na plany wyprowadzenia się z USA.

Po kilku minutach pojawił się kolejny uczeń, jak się później okazało był z Puerto Rico. Trzeciej uczestniczki zajęć się nie doczekaliśmy, więc postanowiliśmy zacząć. 

Podczas zajęć organizacyjncyh dowiedziałam się kilku ciekawostek. Nie od dziś wiemy, że Amerykanie są narodem jeżdżącym  i dotyczy to także studentów. Dla ich potrzeb stworzono na kampusie nie tylko mnóstwo miejsc parkingowych, ale i coś w rodzaju pomocy drogowej. A do wzywania owej pomocy służą tzw. Emergency Callboxes.


W momencie gdy np. złapaliśmy gumę, padł nam akumulator czy skończyła się benzyna, możemy za darmo zadzwonić i poprosić o pomoc. Oczywiscie za benzynę będziemy musieli zapłacić, ale cała reszta jest free of charge. Budki można też użyć w razie wypadku samochodowego i nie tylko.

Inną ciekawostka jest to, że za parkowanie w miejscach przeznaczonych dla faculty czyli nauczycieli i pracowników szkoły, uczniowie dostają mandat ;) A za niezapłacenie mandatu student może nie otrzymać swojego transkrytpu lub też nie będzie mógł zarejestrować się na kolejne zajęcia.

W college'u obowiązuje tzw. dress code. Istnieją zatem pewnie restrykcje dotyczące ubioru. Studenci nie mogą przychodzić na zajęcia w czapce - muszą ją ściągnąć przed wejściem do budynku i założyć dopiero po opuszczeniu szkoły. Nie można też przychodzić w piżamach (pajamas), kapciach (bedroom shoes), bluzkach odkrywających brzuch czy plecy, topach typu bokserki (tank top) lub (spaghetti straps) czyli topach na cienkich ramiączkach czy też tych wiązanych na szyji (halter tops). Leggingsy, krótkie spodenki, spódniczki oraz opuszczone spodnie (sagging pants) również nie są mile widziane ;)

Sagging pants - źródło: Internet
Po wszystkich wstępach i przedstawieniu nam mapy kampusu oraz szkoły, instruktor wygooglał mapę Polski i zostałam zaproszona na środek by opowiedzieć co nieco o naszym kraju. Przyznam, że zostałam zaskoczona tą propozyją, więc na szybko próbowałam sobie przypomnieć z czego Polska słynie. Wymieniłam i wskazałam na mapie wszystkie największe miasta i opowiedziałam z czym mogą się kojarzyć np. Poznań (to prawie jak mój dom), Wrocław - zoo, Kraków - Smok Wawelski, bryczki i Warszawa - stolica. Opowiedziałam też o popularnych wakacyjnych destynacjach czyli o Morzu Bałtyckim i pięknych piaszczystych plażach oraz Karkonoszach, Tatrach i innych górach. Ponarzekałam tylko na kapryśną pogodę ;) Pan prowadzący był także zachwycony tym, że mógł odnaleźć mój dom w Google Earth i sobie go dokładnie obejrzeć :D
Następnie wypełniłam kilka komputerowych testów na to jakim jestem uczniem (visual, auditory, tactile). Wypełniłam też rubryki, które miały za zadanie opisać moją przyszłość - jak widzę siebie za 5 lat - np. jaki będę mieć dom czy samochód, gdzie będę pracować, ile będę zarabiać itp. ;) Nie wiedziałam tak naprawdę co w niektóre miejsca powpisywać, więc zmyślałam cokolwiek, a później dowiedziałam sie, że te materiały pójdą do mojego nauczyciela... Hmm... no to mój nauczyciel dowie się o mnie mniej więcej tyle, że zamierzam mieszkać w jakimś wielkim mieście w apartamencie z 5 pokojami, łazienką, kuchnią i basenem, będę jeździć Fordem Mustangiem GT Premium, a moja roczna pensja będzie wynosiła co najmniej  $60k dolarów :P

To by było mniej więcej tyle z zajęć organizacyjnych ;) Było wesoło :D

20 comments:

  1. No i to, co mogę tu powiedzieć to fakt, że żałuję, że tak bardzo różni się szkoła tu i tam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. zaluje, ze tacy nauczyciele nie byli ze mna od samego poczatku...

      Delete
  2. Hahaha :D szkoda, że w Polsce niema takich fajnych, wesołych nauczycieli, tylko wszyscy uczą z przymusu i ciągle powtarzają jacy są zmęczeni.. -,-

    ReplyDelete
    Replies
    1. W PL wydaje mi sie, ze mamy spory problem z dyscyplina i to jest najbardziej męcząca kwestia w szkołach. Sama bylam nauczycielem przez rok zanim wyjechalam do USA i wiem, ze jedna godzina lekcyjna z klasą w ktorej ludzie sie po prostu nie chca uczyc to mordęga, bo nie dosc ze nikt cie nie slucha, bo jedenasta pała im roznicy nie zrobi czy 50 uwaga w dzienniku, to jeszcze robia rozpierduche, rzucaja sie papierkami itp. Moim zdaniem latwiej byloby w naszych szkolach gdyby wprowadzono security, ktore za kazdym razem wyprowadzaloby delikwenta, ktory nie ma czego szukac na lekcji, zamiast go siłą trzymac. Zyskaliby wszyscy.

      Delete
  3. wow, to życzę co najmniej spełnienia tych planów :) i napisz co na to nauczyciel :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziekuje :D Sama nie wiem co na to naczyciel - mam nadzieje, ze nie odbierze tego jako ze robie sobie zarty czy cos :D

      Delete
  4. :D rzeczywiście wesoło. Ten entuzjazm to mógłby i w Polsce być. Spotkałam się na studiach z młodym wykładowcą, zaraz prawdopodobnie po zdobyciu wszystkich szkół niezbędnych do wykładania :D był okropny, a i to mało powiedziane. Za wszelką cenę chciał nam pokazać, że jest lepszy i mamy go słuchać, bo on tu rządzi. Na studia uczęszczała mieszanka lubi, byli zaraz po maturze, ale również po 40tce. Niemiło chodzi się na takie wykłady. Nie oczekuję, że ktoś będzie mnie głaskał po głowie, ale co innego, jak nauczyciel opowiada temat z pasją, a co innego, jak zaznacza swoje "ja". :) no, to miałaś wesoło, oby tak dalej :) pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz, wyżywa sie na innych dlatego ze z nim prawdopodobnie postepowali podobnie. Znalam mnostwo podobnych nauczycieli, ktorzy probowali pokazac swoja postawa "kto tu rzadzi" i niestety trzeba bylo siedziec potulnie, bo to byli msciwi ludzie i wystarczylo, ze sie z nimi nie zgadzasz, a oni traktowali to jako podwazenie autorytetu i potrafili na koniec obnizyc znacznie ocene.

      Delete
  5. Motywujący post :) Jak dla mnie to właśnie tak powinny wyglądać każde zajęcia w Polsce. Brak pesymizmu, mega dużo informacji na początku i chęć rozwoju nie tylko siebie, ale i swoich podopiecznych. Gdy czytałem o tym "jak widzę się za 5 lat" itd to uświadomiłem sobie, że właśnie czegoś takiego brakuje u nas. Motywujących materiałów, które uświadamiałyby nam czego tak naprawdę chcemy od życia :)
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    ReplyDelete
    Replies
    1. my wypelnialismy ankiety w szkole o tym jakimi jestesmy uczniami - sluchowcami cyz moze wzrokowcami, ale zaden nauczyciel nie bral tych kartek i to byla tylko taka informacja dla nas. A tutaj chcieli wiedziec jak najwiecej ;) Mysle ze wyznaczanie sobie celow w zyciu jest bardzo wazne dla nas samych i nalezaloby takie cos wprowadzic, chocby po to by wskazac komus sciezke ktora moglby podązac zeby osiagnac cel.

      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Delete
  6. Bardzo jestem ciekawa tych zajęć :) W tym roku skończyłam moje "Niderlandzki jako drugi język", ale jak dla mnie to on zawsze będzie trzeci, a i do tego jeszcze mi daleko :D
    Trzymam kciuki i udanych zajęć :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jutro zaczynam wiec dam znac co i jak :D
      Niderlandzki, wow :D chcialabym zeby mokm trzecim jezykiem byl hiszpanski - odmiana latynoska hmmm :)
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Delete
  7. Wow,niezle restrykcje dotyczace ubioru:)U mnie tak nie ma-pewnie zalezy od stanu i od szkoly:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pewnie tak, chociaz kto wie, moze u Ciebie tez sa te restrykcje gdzies zapisane, ale nikt o nich nie wspomina ;)

      Delete
  8. Kurcze no, wydawało mi się, że takie rzeczy jak nie noszenie czapki podczas zajęć to oczywista oczywistość, po prostu dobre maniery, no ale niech będzie, że trzeba to specjalnie wypunktować ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. chodzi o ubiór w budynku szkoły nie tylko na samych zajęciach. Ale to samo mozna powiedziec przeciez o innych punktach jak np. powinno byc wiadome, ze z odkrytym brzuchem nie wypada przychodzic do szkoly, bo to nie plaża :P, a jednak pracując jako nauczyciel w polskim gimnazjum widziałam i brzuchy na wierzchu i gołe plecy i stringi wystające ze spodni ;) Dobrze czasem dosadnie wypunktować czego sobie szkola nie zyczy i o tym mowic, bo zawsze najdzie sie ktos kto nie bedzie wiedzial co wypada a co nie. Ludzie sa rozni.

      Delete
  9. Mój mąż na jednym z trzech uniwersytetów/collegów, w których uczy, ma identyfikator, który musi zawiesić na lusterku by nie płacić mandatu za parkowanie na miejscu przeznaczonym dla nauczycieli. Raz zapomniał i oczywiście musiał wyjaśniać później, że on naprawęd jest nauczycielem ;) Mandat wynosił chyba 60$ więc niemało. Na kolejnym uniwersytecie może zakupić plakietkę parkingową, ale z tego co się dowiedział kosztuje 100$ za miesiąć :O Wolimy parkować na ulicy ;)
    Ja natomiast wciąż szukam pracy...

    ReplyDelete
  10. Daj znać jak wyglądają zajęcia, bo ciekawa jestem czy nauczysz sie czegoś nowego! Ja też zaraz po przylocie do USA rozważałam podobne zajęcia ale doszłam do wniosku, że chyba ich nie potrzebuje... Ciekawa jestem czy moja opinia była bledna

    ReplyDelete