Thursday, April 18, 2013

Wizyta w Polsce - Takie tam przemyślenia :) Part 1.

Z lotniska przyjechaliśmy prosto do domu. Po tak długiej podróży nie marzyłam o niczym innym jak tylko o kąpieli i jakimś dobrym obiadku. Mama nie zawiodła, po kąpieli na kuchennym stole czekały na mnie ulubione pyzy z sosem, pieczenią wołową, surówką i startymi buraczkami. Ale mniejsza o jedzenie ;) Już pierwszego dnia zaczęłam zauważać różnice pomiędzy moim polskim domem a amerykańskim. 

Zawsze wydawało mi się, że w domu w Polsce mamy dużą wannę - była dość głęboka i podłóżna, wyposażona w ... coś w rodzaju podłokietników. Pamiętam jakie zrobiła na mnie wrażenie gdy została wstawiona do naszej łazienki, gdyż przeważała wyglądem i wielkością nad swoją poprzedniczką. W USA natomiast moja wanna jest bardzo szeroka - przypomina kształt jajka, ale takiego bardzo szerokiego jajka. Kiedy wróciłam na ten krótki okres do Polski po roku w Stanach i zaczęłam pakować się do polskiej wanny pomyślałam sobie wtedy, że kurcze, jest trochę ciaśniejsza niż kiedyś ;) Nie, nie przytyłam -  po prostu takie złudzenie :D Nawet sedes w domu w Polsce wydawał mi się mniejszy i węższy niż ten w USA. 

Kolejną różnicę w wielkości zauważyłam biorąc do rąk sztućce - polskie łyżeczki do herbaty są takie malutkie w porównaniu do amerykańskich. 

Poza tym zaskoczył mnie fakt, że w Polsce w pierwszy dzień wiosny padał śnieg, który utrzymywał się właściwie przez cały czas mojego pobytu w rodzinnym domu - jeszcze 3 tygodnie później. Pomyślałam sobie, że zima specjalnie na mnie czekała, bo w Północnej Karolinie śnieg padał cały jeden dzień, stopniał już dnia następnego i później mogliśmy o nim zapomnieć, więc nie było mi dane takiej prawdziwej zimy w USA doświadczyć ;) No cóż... liczyłam na ładniejszą pogodę zamawiając bilet na samolot, ale nie wyszło ;)

Oczywiście kiedy byłam w PL przyszedł też czas na spotkanie z przyjaciółmi. Niestety nie udało mi się spotkać z każdym... Przed wylotem myślałam, że to się uda, jednak będąc już na miejscu okazało się, że nie mam tak dużo czasu jak bym chciała. Spotkałam się więc tylko z przyjaciółkami, z którymi utrzymuję kontakt nawet będąc w USA, a było ich kilka - właściwie trójka. Nie widziałam sensu spotykać się z osobami, z którymi rozmawiam raz na rok lub rzadziej. Przyleciałam tylko na 3 tygodnie i zdecydowałam spędzić ten krótki czas z najbliższymi. Przy takich spotkaniach czy to rodzinnych czy z przyjaciółkami, jak sie domyślacie, każdy chciał wiedzieć jak to tam jest za tą wielką wodą... Tylko ja chyba nie umiem tak sama z siebie o wszystkim mówić. Kiedy moje znajome lub rodzina kierowali w moją stronę swe zaciekawione spojrzenia i mówili "No, opowiadaj jak tam jest!" ja czułam się trochę zmieszana i zwykle odpowiadałam "Ale co chcecie wiedzieć?". Po roku mieszkania w Stanach trudno jest skupić się na jednej rzeczy z wielu i o niej opowiadać. Znacznie łatwiej było mi mówić o mojej wycieczce do Bostonu, gdzie jak wiecie z tego bloga, byłam tylko 3 dni, poza tym było to moje pierwsze spotkanie z amerykańską ziemią, po czym wróciłam do Polski i mogłam wtedy "opowiadać". Miałam przynajmniej jakiś punkt zaczepienia - mogłam mówić jak przebiegła wycieczka, jakie zauważyłam pierwsze różnice pomiędzy USA i Polską, co mi się podobało, bo w sumie były to tylko 3 dni! ;) A teraz po roku? Teraz kiedy ktoś mówi "opowiadaj", to nie wiem od czego zacząć, nie wiem co dana osoba chce usłyszeć mówiąc "opowiadaj" ;) Myślę, że po roku mija już trochę to pierwsze zachłyśnięcie się innym krajem, jego kulturą, ludźmi i mniejszymi lub większymi walorami. Przyszedł czas, że i ja byłam już trochę zmęczona "opowiadaniem" ;) Teraz nawet podczas rozmowy z kimkolwiek sama na temat Stanów nie wchodzę. Jedna moja znajoma powiedziała do mnie "Nie widać po Tobie, żeby Ci się przewróciło w głowie po emigracji" - cóż, może dlatego, że emigracja nie miała na celu uzupełnienia braków w moim ego, poprawienia mojej pozycji społecznej i nie wracałam do Polski z myślą "Ja im teraz wszystkim pokażę". Znajomi pytali czy musiałam sobie przypominać język polski po powrocie. Szczerze? Bywało, że mówiłam jakieś zdanie i np. jedno słowo krążyło mi w głowie po angielsku i próbowałam sobie przypomnieć jak to było po polsku, ale to były naprawdę rzadkie sytuacje. Założę się jednak, że niejeden z Was zna przypadek osoby, która po roku w kraju anglojęzycznym przyjechała do Polski i "szapomniaua jakh sze mófi po polszku" ;) udając na siłę angielski akcent ;) Cholera, rozmawiam z rodzicami i znajomymi kilka razy w tygodniu na Skype'ie, jak mogłabym polskiego zapomnieć? :)

12 comments:

  1. Swietny wpis. Ja osobiscie po 10 latach w UK bardzo czesto zapominal slow po Polsku. Lapie sie na tym ze w moim ubogim gronie znajomych Polakow jest mi o wiele latwiej wtracic jakies slowko po angielsku niz zastanawiac sie jak to sie mowi. Wiem ze nie jest to dobrze postrzegane ale sama nie umiem sobie czasami z tym poradzic. Mieszkam tutaj tyle lat i mysle, mowie do siebie po angielsku. Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Doskonale Cie rozumiem Baby Jane. Kiedy jestem w USA i spotykam sie z jakas Polką, to śmiało wtrącam słówka po angielsku jeśli mi się na szybko nie przypomni po polsku, pod warunkiem, że wiem że dana osoba zrozumie o co mi chodzi :) Ale po jakichś 3 dniach w Polsce przestałam myśleć o angielskim i się przestawiłam i już nie było problemu :)

      Delete
    2. A ja nie rozumiem. Znam tu w Calgary osoby mieszkające w Kanadzie 15, 20 lat i pięknie mówią po polsku. Nie, nie zastanawiają się podczas mówienia. Takie wtrącanie słówek angielskich i zastanawianie się nad ich odpowiednikiem w języku polskim, jestem w stanie zrozumieć u osób, które jako dzieci wyjechały za granice ale nie jako dorośli :)

      Delete
    3. Jest tak wiele czynników wewnętrznych (nasze predyspozycje, samopoczucie, chęci itp.) i zewnętrznych (na które jesteśmy wystawieni), które decydują o tym w jaki sposób użwamy języka w danym dniu, że trudno tu generalizować kto ma prawo jak mówić i po jakim czasie :)

      Delete
  2. Haha dokładnie znam uczucie, kiedy brakuje tego jednego słowa po polsku;-) Ale wystarczy parę dni mówienia ciągle po polsku i u mnie wszystko wróciło do normy.

    Szczerze mówiąc trochę bałam się przeczytać ten post widząc najpierw tytuł. Bałam się przeczytać, że Polska jest okropna i strasznie zacofana, jak czasami się czyta u niektórych, co mieszkają jakiś czas za granicą. Moje obawy na szczęście okazały się bezpodstawne;-))) Miło czytać, że Ci przysłowiowa palma nie odbiła;-) czytając bloga nie podejrzewałam Cię o to, ale jednak trochę strach był:D pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie miałam i nie mam zamiaru pisać że POLSKA jest okropna i zacofana, bo nie mam podstaw żeby tak twierdzić. Każdy kraj ma jakieś wady i zalety ;) Wkurza mnie jedynie walka ze stereotypami. W USA niby jest taki stereotyp, że Polaki to głupole ;), ale jak komuś mówię, że z Polski jestem to nikt nigdy nawet nie spojrzal na mnie jak na glupka :D W Polsce jednak ten stereotyp o Amerykanach=głupolach jest jakoś tam mocno zakorzeniony, że ludzie potrafią wyłapać jakąś drobnostkę, małą pomyłkę, żeby tylko utwierdzić się w tym, że Amerykanie nie są inteligentni. Cóż, ja zawsze mowie, że jak dotąd nie udało mi się spotkać w USA osoby od której drzewo byłoby mądrzejsze :D
      Palma mi nie odbiła, bo w sumie dlaczego miałaby mi odbić? Z natury jestem raczej skromną osobą ;)
      Moi znajomi myśleli, że przyjadę do nich ze zdjęciami i opowieściami, a ja ani zdjęć nie przyniosłam ani opowieści :D Bardziej mnie ciekawiło co u nich niż opowiadanie co u mnie :D

      Delete
    2. Masz rację z tymi stereotypami Polaka, Żyda, Amerykanina, czarnoskórego... Ale ja się niestety spotkałam z dyskryminacją w Stanach, przykładowo "nie będę z tobą rozmawiać, bo i tak nic nie zrozumiesz" (a mówię płynnie po angielsku tylko z polskim akcentem), albo okazywanie mi lekceważenia, bo jestem z zagranicy, albo próby oszustwa, bo może nie zrozumiem. Niektórzy ludzie zapominają, że pewnie ich dziadek był Niemcem, Polakiem czy Irlandczykiem i całkiem niedawno też był "nowy"... W moim przypadku nie chodziło o bycie Polką, bo mało kto wiedział gdzie leży Polska i co to za kraj, tylko po prostu o bycie z innego kraju. Z drugiej jednak strony spotkałam ludzi bardzo życzliwych i pomocnych, więc nie ma co generalizować. Choć wydaje mi się, że każdy naród ma jakieś cechy wspólne, czy nazwiemy to stereotypami, czy po prostu przywarami;-)))

      Co do przyjaciół - powiedz im żeby czytali bloga, to będą na bieżąco;-)))

      Delete
  3. Ja nie lubię tych setek pytań gdy przyjeżdżam do Polski. Za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu ze w Polsce większość ludzi nie zna umiaru. Chcą znać dochody w złotówkach, wypytują o sprawy osobiste z wielkim naciskiem na odpowiedz taka jaka oni oczekują. Zawsze tracę humor w ciągu pierwszych dni pobytu :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja, całe szczęście, nie miałam takich pytań :) Nikt nie wypytywał mnie o sprawy osobite :)

      Delete
  4. Hm z tymi rzeczami łazienkowymi to może w usa tak jest dopasowane do rozmiaru ludzi? to jedyne wytłumaczenie, poza tym wszystko tu jest większe. Tez ostatnio pojechałam do Pl akurat na 3 tygodnie, jak znajomi mnie witali to pierwsze co rzucali: nie przytyłaś!:D ale gdzie tu przytyć jak normalnego jedzenia ze świeczką można szukać :>

    ReplyDelete
  5. Miło,że wpadłaś do Polski.:) Lubię czytać Twojego bloga i teraz mogę go też komentować,gdyż też mam tu konto.Byłoby mi miło gdybyś wpadła.:)

    ReplyDelete
  6. :) Ja po 4 miesiącach tutaj przestaję się zachwycać i dziwić niektórymi rzeczami, co mnie martwi, bo nie dokumentuję tego zbyt dobrze, a potem nie będę wiedziała co rodzinie pokazać czy opowiedzieć ;)

    Co do jezyka polskiego - przyznam się, że ja trochę go zapominałam już w Polsce. Czas głównie spędząłam z mężem i rozmawialiśmy w większości po angielsku. Gdy przyjechałam tutaj to ze znajomymi piszę głównie smsy, z mamą rozmawiałam na Skypie raz, z kuzynką raz z koleżankami dwa razy. Nie rozmawiam po polsku, a więc zapominam i bardzo często w trakcie tych rozmów wtrącam słowa angielskie (co mnie nie martwi, a wręcz przeciwnie, jako, że nigdy nie czułam się związana z Polską).

    ReplyDelete