Friday, April 20, 2012

Baltimore w stanie Maryland.

Wrócę trochę do moich początków w Baltimore: (March 30, 2012)

Długo nie pocieszyłam się pobytem w domku, który jest położony w małej miejscowości, około 20 - 30 minut jazdy od Baltimore. Ledwie zdążyłam się wyspać po ponad 17 godzinnej podróży, a kiedy tylko otworzyłam oczy następnego dnia, mój mąż oznajmił, że pakujemy się i jedziemy na weekend do hotelu do Baltimore.

Głównym planem mojego życiowego towarzysza było wyjście do klubu. Nie tylko po to by się napić i nie tylko po to by potańczyć, ale głównie po to, bym zobaczyła co się tam dzieje.

Cóż mogę powiedzieć... Nie wiem jak jest w klubach w Polsce, więc trudno mi porównać. Byłam na imprezie w polskim klubie może ze dwa razy i nie widziałam tam niczego, co mogłoby mnie zadziwić. A co jeśli chodzi o USA?  Cóż... jest podobnie... Kiedy Amerykanki się upiją, to nie trzeba im dwa razy powtarzać, żeby wskoczyły na stół i zaczęły tańczyć na rurze. 

W klubie widziałam też przyszłą pannę młodą, która właśnie obchodziła swój Bachelorette Night. Dziewczyny z którymi przyszła do klubu były ubrane głównie na różowo, miały szarfy z owym napisem. Przyszła panna młoda też miała różową, obcisłą sukienkę, tiarę albo koronę na głowie (już nie pamiętam, bo też do trzeźwiejszych nie należałam :D) i brokatowe buty na koturnie. Panna i jej towarzyski piły drinki ze słomki w kształcie penisa. Chyba nic nowego, co nie? Widziałam takie rzeczy wcześniej w Poznaniu, czytałam też jak inne dziewczyny z Polski organizowały swój wieczór panieński, więc penisy, tiary i szarfy to nic nowego. 

Amerykanie głównie są bardzo mili i kontaktowi. W klubie bywało, że od czasu do czasu ktoś do mnie podchodził zamienić słowo, czy tez powiedzieć, że podoba mu/jej się moja bluzka, albo pytali czy mogą się dosiąść itp. Amerykańskie kluby zyskują też bardzo na plus jeśli chodzi o muzykę. Grają 50 Centa, Fun, Lady Gagę, Katy Perry, Keshę, Pit Bulla itp., a nie jakieś tam disco polo czy umcyk umcyk, którego nie mogę zdzierżyć.

Jeśli chodzi o inne atrakcje w Baltimore - polecam Wam National Aquarium (a co innego ja mogłabym polecić - jak przystało na prawdziwą animal lover :D)

Dosyć gadania, czas na zdjęcia:





BILETY DO NATIONAL AQUARIUM W BALTIMORE

BILETY DO SCIENCE CENTER W BALTIMORE







































































































Baltimore nocą z hotelowego okna:




Wizyta w Science Center:














5 comments:

  1. bardzo ładne zdjęcia tych wszystkich podwodnych stworzeń !

    ReplyDelete
  2. Ładne zdjęcia, całkiem ciekawy blog, miło się to wszystko czyta, tylko w kwestii polskich klubów wykazałaś się totalną ignorancją, to przykre, bo robisz nam mały obciach... Nie wiem ile masz lat, w jakim klubie w Pl byłaś, ale ja z perspektywy studenckiej, widzę to całkowicie odwrotnie niż Ty - w życiu nie spotkałam się z "muzyką" disco polo w klubie, a byłam już w wieelu. Tak, my w Polsce też wiemy kto to 50cent i gaga...
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Byłam chyba w dwóch klubach w Poznaniu i w jednym we Wraszawie. W poznańskich klubach było zdecydowanie za dużo techno... takiego bez linii spiewanej, co mnie okropnie nudzi. We Warszawie puscili kilka piosenek 50 Centa czy Pit Bulla, fakt, ale Stachursky czy "Jestes Szalona" mogli sobie podarowac :P

      I nie, nie robie nam obcichu mowiac o tym w gronie Polakow ;) Obciach bym robila gdybym pisala o tym dla Amerykanow. Nie napisalam tez, ze w kazdym polskim klubie tylko disco polo, napisalam tylko ze Katy Perry i Lady Gaga jest lepsze od dico polo ;)

      Pozdrawiam Cie serdecznie :) Milo, ze do mnie zagladasz :)

      Pozdrawiam Cie :)

      Delete
  3. Takie zolwie to plywaja u mnie na osiedlu w stawie, a aligatora widzialam ostatnio w centrum miasta ;)Zapraszam do odwiedzenia Florydy!

    ReplyDelete