Monday, August 27, 2012

Czy tęsknię za Polską po pięciu miesiącach w USA?

Czy tęsknię za Polską... to również jedno z najczęstszych pytań. Czasem zastanawiam się co na nie odpowiedzieć, bo tak naprawdę jestem w trochę innej sytuacji niż np. au pair, która przyjechała do Stanów na rok i nikogo tutaj nie zna, więc tęski na rodziną i za domem, za Polską. Jestem też w innej sytuacji niż szczęśliwiec, któremu udało się wygrać na loterii zieloną kartę, a że nie ma żony/męża, decyduje się wydajechać do USA samotnie i zaczynać życie od nowa zupełnie solo.

Jak w stakim razie jest ze mną? Mój mąż przyjechał do USA jakoś w połowie marca, wtedy niewiadome było kiedy tak naprawdę sie spotkamy. Miałam obawy, że stanie sie to dopiero w październiku. Żyłam więc w Polsce przez kilka dni umierając z tęsknoty i licząc, że mój ślubny znajdzie dla mnie jakieś mieszkanie. Po dwóch tygodniach znalazł się domek (a właściwie połowa z niego) na wynajem. Kiedy sie o tym dowiedziałam od razu sięgnęłam po swoją listę pakowania i sprawdzałam czy wszystko mam. Wyciągnęłam swoją ciężką walizkę, napakowałam rzeczy i czekałam na wylot żegnając się w tym czasie z rodziną. Pamietam nawet, że kiedy pojechałam pożegnać się z babcią, powiedziała ona "Nie będziemy płakać, nie będziemy, żeby Ci nie było smutno", jednak kiedy odjeżdżałam, a było to w nocy, by wrócić do siebie do domu, zapaliły się światła samochodu i wtedy zobaczyłam, że babcia, która wyszła odprowadzić mnie do auta, zaczęła płakać. Wyjechałam z podwórka i przez całą drogę do domu sama ryczałam jak głupia i zadawałam sobie pytanie "Dlaczego to musi byc takie trudne?"... Od tej pory wiedziałam, że nie chcę więcej pożegnań, nie pojechałam więc już do nikogo innego, ale w domu rodzinnym czekały mnie kolejne łzy. Mama źle się czuła już od tygodnia, jest ze mną bardzo związana i już od miesięcy powtarzała mi, że ona nie wyobraża sobie jak to będzie, kiedy wyjadę. Na lotnisko odprowadzała mnie z tatą we łzach. Tzn. mama była we łzach, tata nie. Ojciec mówił, że po co płakać, skoro jadę do męża, przy którym będę bezpiecznia, oraz do kraju, w którym ludziom się lepiej żyje. To jego słowa, i powtarzał mi je od początku, jak tylko dowiedział się, że planujemy ślub. 

Wsiadłam w samolot do Warszawy, a w Warszawie czekałam na ten do NYC. Wtedy zadzwoniła mama i obie płakałyśmy. Byłomi wszystko jedno, że ludzie się gapią, że wymieniają między sobą spojdzenia. Ja chciałam tylko tego, żeby dali mi się wypłakać w spokoju. Cały rejs samolotem czułam kłucie w serduchu i tak już mi zostało do końca dnia. Drugiego dnia wszystko się zmieniło. Byłam z mężem, a rodziców mogłam zobaczyć na Skype'ie. Przestało mnie boleć serducho, przestałam też w ogóle myślec ile czasu minie zanim znów zobaczę się z rodziną w Polsce. Nawet babcia z dziadkiem rozmawiają ze mną na Skype'ie i jakoś tak zrobiło się raźniej.

Nie tęsknię za Polską jako za krajem, tęsknię za rodziną i znajomymi, którzy tam zostali. Jednak ta tęsknota na codzień nie jest odczuwalna, bo staram się po prostu o tym nie myśleć. Wiem jednak, że rodzina w Polsce odczuwa brak mojej osoby trochę silniej, dlaczego? Mądre słowa pewnej piosenki, z którymi się zgadzam "It's easier to leave than to be left behind" ... Lepiej się czułam, kiedy to ja wyjeżdżałam do czegoś nowego, niż kiedy to ktoś mnie opuszczał. Wiem, że jest im ciężej. Ale staram się poświęcać im dużo czasu rozmawiając, pisząc wiadomości prawie dzień w dzień.

Jaki jest więc mój stosunek do samej Polski? To ojczyzna. Nie wybiera się jej tak, jak nie wybieramy rodziców. Jednak nie chciałabym wracać do Polski na stałe. Spędziłam tam 22 lata swojego życia i myslę, że to wystarczy. Nie wiem czy zostanę na stałe w Stanach, na dzień dzisiejszy chodzi mi po głowie inny kraj... ciepły kraj nadmorski w którym chciałabym się kiedyś osiedlić. Ale żeby zdecydować razem z mężem gdzie chcemy mieszkać na stałe mamy jeszcze sporo czasu. Teraz czeka nas przeprowadzka do Północnej Karoliny, po 3 latach zmieniamy stan lub kraj, a gdzie nas wyślą? Nie wiadomo...

22 comments:

  1. Rany, kochana.
    Ja pierwszy raz polecialam do Polski po dwoch latach bycia ciegiem w Stanach. Pisalam u siebie o tym, jak przedluzylo mi sie wszystko z zielona karta, wiec bylam tak uziemiona, jak nigdy. No i w miedzyczasie jeszcze urodzilam dziecko :)
    Pamietam, ze jak lecialam do Wroclawia, sama, z 7-miesiecznym wtedy maluchem jedynie, bylam tak naladowana, ze prawie w ogole nie czulam zmeczenia.
    Teraz sie wlasnie rozstrzyga, czy uda mi sie doleciec do Polski na swieta.
    Mysle sobie, ze gdybym byla sama, jakos latwiej by to bylo (zle to brzmi, ale wiesz, co mam na mysli), bo na chwile obecna mam wyrzuty sumienia, ze moje dziecko nie ma prawie wcale kontaktu z moimi rodzicami.
    Juz kiedys wyjechalam z kraju i po czterech miesiacach chodzilam po scianach i wylam w kosmos. Teraz bylo jakos latwiej, bo sie az tak nie rozklejalam, ale chwilowy brak niezaleznosci, do ktorego bylam BARDZO przyzwyczajona, mocno dal sie we znaki.
    I tak mamy luksus, ze teraz jest skajp - kiedys tego luksusu w ogole nie bylo (i nie wspominam tu czasow, kiedy czlowiek pisal papierowe listy, ktore szly miesiac, ale czasy, kiedy nie bylo taniego dzwonienia ;)).
    Damy rade. Ja nie planuje, gdzie spedze zycie, bo co sobie zaplanowalam, to sie wszystko wywalilo do gory nogami :) Takze, pokora na glowe, rogal na ryj i do przodu :)

    (Robie sens w ogole? ;) Bo mam wrazenie, ze od matury sie tak nie wypisalam ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Yep, yep, makes sense to me haha :)
      Ale kurcze masz racje. Pieprzona technologia, ktora tak bardzo utrudnila nam fizyczny kontakt z przyjaciolmi (to chyba tez zle brzmi haha) ale chodzi mi o np. rozmowe w cztery oczy a nie klikanie po skajpach i gadulcach, icq i innych badziewiach, to jednak ulatwia rozstania z rodzina. Ja nie wyobrazam sobie co by bylo gdyby moj maz pojechal do iraku i jedyne co by nam pozostalo to listy i drogie dzwonienie, chyba tez chodzilabym po sciana i wyla w kosmos jak mowisz i to nie przez 4 m-ce ale przez okrągły rok. Staram sie tlumaczyc sobie, ze jesli bede tak tesknic za rodzina, ze nie bede mogla wytrzymac to wsiadam w samolot - 9 godzin i jestem w Polsce ;)

      A jesli chodzi o dziecko heh... moja mama na lotnisku jak plakala to powiedziala mi "Naucz dzieci polskiego, zebym mogla miec z nimi kontakt", a ja od zawsze mialam taki plan, zeby do dziecka po polsku mowic i go nauczyc :) Tez bym miala wyrzuty sumienia, ze dziecko nie mialoby kontaktu z moimi rodzicami, ale jak podrosnie zawsze mozesz je wyslac na wakacje do Polski ;)


      Ogolnie planuje odwiedzic rodzinke w Polsce jakos na wiosne/lato 2013 i mam nadzieje, ze plan wypali :)

      Eh, bedzie dobrze, prawda? Powiedz, ze bedzie :)

      Delete
    2. Wyobrazasz sobie, gdybysmy musialy dzwonic do rodzicow TELEFONEM? :P I placic za to? I sie streszczac z rozmowa?
      A tu luksus jak diabli - nie dosc, ze za darmo gadamy, to jeszcze mozna wlaczyc KAMERE i sie ZOBACZYC! :D

      Ja tesknie za wieloma rzeczami, znajomymi, miastem, etc. I tesknic bede.
      Ale tutaj tez mozna miec znajomych. Tesknie za zarciem, ale odkad tu przyjechalam, polubilam cala mase potraw, ktorych wczesniej nie znalam :)
      Do dziecka po polsku mowie, nie ma mowy, zeby bylo inaczej.
      No i trzeba sobie mowic zawsze, ze samoloty lataja w dwie strony. Ja mam nadzieje, ze kiedys bedzie tak, ze bedzie mnie stac na latanie do Polski.

      Kiedys, kiedy mieszkalam w Walii, zapytalam Polaka, ktory tam mieszkal od 30 lat, jak to jest. Powiedzial mi "pierwsze 10 lat bylo najgorsze" ;)

      Czy bedzie dobrze? Przeciez jest dobrze :)

      Delete
  2. Wszyscy uciekają do Północnej Karoliny , ale numer. Świetny post... ehhh sentymenty mnie ogarniają.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja raczej nie uciekam do NC, po prostu zostaliśmy tam wysłani przez armię :) Ale nie powiem, żebym narzekała na taki wybór :)

      Delete
    2. Wszyscy spierdalacie z Polski jak szczury podcierać dupy obcokrajowcom.Nigdy nie opuszczę Polski na stałe mimo,że pracuje w Niemczech jestem spawaczem to i tak się zwalniam niedługo i wracam do kraju.Wyjeżdżajcie nie Wam tam mówią co macie robić i gdzie mieszkać.WOLAŁBYM ZDECHNĄĆ.

      Delete
    3. Wszyscy spierdalacie z Polski jak szczury podcierać dupy obcokrajowcom.Nigdy nie opuszczę Polski na stałe mimo,że pracuje w Niemczech jestem spawaczem to i tak się zwalniam niedługo i wracam do kraju.Wyjeżdżajcie nie Wam tam mówią co macie robić i gdzie mieszkać.WOLAŁBYM ZDECHNĄĆ.

      Delete
    4. Wszyscy spierdalacie z Polski jak szczury podcierać dupy obcokrajowcom.Nigdy nie opuszczę Polski na stałe mimo,że pracuje w Niemczech jestem spawaczem to i tak się zwalniam niedługo i wracam do kraju.Wyjeżdżajcie nie Wam tam mówią co macie robić i gdzie mieszkać.WOLAŁBYM ZDECHNĄĆ.

      Delete
    5. Jeśli Ty spierdoliłeś i podcierałeś a ponadto godziłeś się na to, żeby Ci mówili co robić, to możesz mieć pretensje tylko do siebie ;) Wracaj do Polski, przeciez nikt Ci nie broni :) Pozdrawiam serdecznie :D

      Delete
  3. Muszę przyznać, że ja cały czas tęsknię za Polską... Oczywiście najbardziej za rodziną i przyjaciółmi, ale także za niektórymi miejscami... Z drugiej strony, nie chciałabym chyba jeszcze wracać tam na stałe :)

    ReplyDelete
  4. jak na nienawidze pozegnan!! ze mna jest tak,ze jak rodzice odprowadzaja mnie na lotnisko to jest najgorzej, potem juz w samolocie jest ok ;)
    w pl bylam ostatnio w styczniu i tesknie za bliskimi troche, zwlaszcza,ze wiem,ze za 9 dni znow tam lece :) na codzien sie o tym nie mysli, tak jak piszesz :)

    ReplyDelete
  5. podziwiam ze odwagę ,że zdobyłaś się na to,żeby spakować się i pojechać. Jednak chyba na Twoim miejscu zrobiłabym to samo,najważniejsze,żeby być obok ukochanej osoby :) miło się czyta twoje posty,chętnie jeszcze tutaj zajrzę,bo ogólnie ciekawi mnie temat życia zagranicą (sama kiedyś może się na to zdobędę,ale myślałam raczej o Norwegii i tamtych rejonach)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie bylo sie nad czym zastanawiac, albo wyjazd albo wieczna rozłąka czyli pewnie po jakims czasie musialabym sie rozstac z mezem, bo nie wiem czy ktores z nas by wytrzymalo takie zycie w takim dystansie od siebie itp. Nie bylo sensu sie zastanawiac. Spakowalam sie blyskawicznie i polecialam...

      Dzieki za mile slowa. Fajnie, ze komus sie podobaja notki, ktore pisze, choc sama wobec siebie jestem strasznie krytyczna.

      Powodzenia z Norwegia :)

      Delete
  6. Podziwiam dystans jaki dzieli Cię z Twoją rodziną i jak sobie z tym radzisz, ja mam ciut pod górkę bo mimo, że mieszkam dużo bliżej niż Ty Polski to w kraju byłam ostatni raz 13 miesięcy temu ( prawie) a zawitam znów moze w październiku.... ale do rzeczy moja mama starsze pokolenie nie akceptuje skypa i nowinek technicznych więc my jednak rozmawiamy tylko przez telefon nie codziennie. Jasne, że tęsknie za rodziną, za przyjaciółmi, ale dzieki mojemu partnerowi i jego rodzinie jakoś mi łatwiej aczkolwiek nie powiem też sie zastanawiam jak to będzie jak pojawią się dzieci jak to pogodzimy .... No nic chyba musze się zebrać w sobie i może jednak mamę nauczyć nowinek ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja nie sądzilam ze bede sobie radzic z dystansem tak dobrze, pierwszy dzien byl nieziemsko trudny, a drugi juz normalny.

      Skype bardzo pomaga. Pamietam nawet jak babcia mi mowila, ze kiedy jej corka poraz pierwszy wyjechala za granice na stałe, to plakaly przy kazdej rozmowie telefonicznej, a teraz jak maja tego skypa to i sie zobacza i pogadaja , nie musza sie spieszyc bo kasa leci czy cos, na spokojnie wszystko i juz jakos to boli mniej.

      Namawiaj mame na korzystanie ze skype'a :)

      Delete
  7. Strasznie boję się rozłąki z moją rodziną, ale staram się być silna. Zostanę au pair dopiero w przyszłym roku, ale już mam stres jak o tym myślę i widzę, że mamie też już jest przykro...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja tez i glownie ze wzgledu na mame, bo ona strasznie przezywa to, co sie dzieje i w ogole wszystkie kobiety w mojej rodzinie tak mialy. I wyobraz sobie ze taka rozkojarzona, rozplakana potem musialam stawic czola 14 godzinnej podrozy, bo tyle to trwalo z dwoma przesiadkami najpierw w warszawie potem w nowym jorku, czlowiek musi sie skupic, ale jak tu sie skupic heh ;)

      Delete
  8. U mnie pierwsze 3 lata byly najgorsze.Teraz po 10 latach jakos nie tesknie.Pozdrawiam:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. U mnie nie jest zle, tak jakos nie mysle o tym ze ojeeej jeszcze tyle czasu musi minac zanim zobacze sie z rodzina, po prostu akceptuje stan rzeczy takim jaki jest. What doesn't kill you makes you stronger jak spiewa Kelly, i to byla pierwsza piosenka ktora uslyszalam po przylocie tu, i tego sie trzymam ;) Wiem za to ze moim rodzicom jest znacznie ciezej. Pozdrawiam! :)

      Delete
  9. Wlasnie przez przypadek trafilam na twoj blog :) swietnie piszesz. Ja od 10lat mieszkam w UK. I tez rodziny mi brakuje choc zawsze mozna leciec bo przeciez to nie jest az tak daleko.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja sobie wmawiam, ze to tylko 8-9h w samolotach i jestem w Poznaniu i widze sie z rodzinka ;) jakos mi tak latwiej o tym myslec, ze ich tu nie mam

      Delete
  10. Ja straszliwie tesknie, chociaz mieszkam blizej niz ty...
    z drugiej strony wiem, ze w Polsce tez nie bylabym szczesliwa- taka jestem rozdarta...

    ReplyDelete